Oczami Stefana :
Telefon Eleny dał mi nadzieje na odzyskanie Caroline. Wiedziałem, że muszę ją uratować za nim ją stracę na zawsze. Nerwowo wepchnąłem telefon z powrotem do kieszeni.
- Caroline jest w Nowym Orleanie.
- Klaus - szepnęła Lexi.
- Pan Doktor Zło nie traci czasu. - chrząknął.
- Znów muszę po Tobie posprzątać. Nie Dziękuj. - spojrzałem na niego i ruszyłem w stronę wyjścia.
- Nie zamierzałem ! - krzyknął za mną.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do NO.
- Wiesz jaki plan może mieć Klaus ? - zapytałem Lexi.
- Rytułał - powiedziała krótko bez tłumaczenia.
- Jaki rytułał ? - zapytałem zdezorientowany.
- przemienienia. - znów krótko, nie szczędziła mi zmartwień.
- Prościej : Twoja blond piękność zostanie pijawką. - wzruszył ramionami siędząc obok mnie z przodu i sącząc torebkę z krwią.
- Próbowałam delikatniej Damon...- walnęła jego fotel po czym kilka kropel krwi skapnęło na spodnie Damona.
- Cholera ! są nowe ! - warknął.
- Upsik.. - zaśmiała się Lexi.
- Wy się świetnie bawicie, a Caroline jest w niebezpieczeństwie - powiedziałem zły.
- Przepraszam, Stefan - powiedziała skruszona.
- Oj Romeo zaraz uratujesz swoją Julie, nie spinaj tyłka. - uśmiechnął się szyderczo.
W końcu dojechaliśmy do NO. Szukałem adresu który sms'em wysłała mi Elena.
Znaleźliśmy. Zapukałem drzwi które natychmiast otworzyła mi Bonnie.
- Wchodźcie. - Zaprosiła nas do środka.
______________________________________________________________________
Oczami Eleny :
"TO ON !" - krzyknęłam w myślach, a moje serce zadrżało gdy zobaczyłam chłopaka ze szpitala.
Stał i przyglądał mi się z szarmanckim uśmiechem, też posłałam mu ciepły uśmiech.
Lecz jego widok przysłonił mi Stefan, który stanął nagle przede mną.
- Co wiecie ?
- Shellia powiedziała nam, że słyszała, że bracia Klausa : Kol i Finn porwali jakąś dziewczynę z Mystic Falls. - poinformowałam go, próbując ujrzeć przez jego ramię Damona.
- Wy się znacie ? - podszedł do nas Damon.
- Tak, Stefan chodzi z moją najlepszą przyjaciółką - powiedziałam szybko zanim Stefan chciał to wyjaśnić.
- No właśnie - potwierdził.
- Jak widać wszystko kręci się koło Blond barbie. - uśmiechnął.
- Nie waż się tak nazywać Caro - upomniała go Bonnie.
- Ouuu kolejna ostra laska w stadzie - dotknął ją palcem wskazującym w ramie.
- Aż się poparzyłem - dodał po czym podmuchał palec i się zaśmiał.
Był taki cudowny, ten jego uśmiech i śmiech i żarty i wgl WSZYSTKO !.
Kiedy tak stałam zapatrzona w Damona ktoś szarpnął mnie za ramię.
- Halo, dziewczyno. - powiedziała przyjaznym tonem dziewczyna o szerokim uśmiechu.
- Wybacz - uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Na niego nie warto marnować czasu, to dupek - szepnęła do mnie.
- SŁYSZAŁEM ! - krzyknął Damon.
Zaśmiałyśmy się.
- Tak poza tym jestem Lexi, przyjaciółka Stefana. - podała mi dłoń którą uścisnęłam.
- Elena, przyjaciółka Caroline. - uśmiechnęłam się.
W tym czasie ciotka Bonnie się obudziła.
- Uciekajcie ! Oni tu idą ! - krzyknęła.
- O czym ona mówi ? - zapytał Stefan.
- Ma dar jasnowidzenia - odpowiedziała zmartwiona Bonn.
W tym czasie rozległo sie pukanie do drzwi. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie.
_____________________________________________________________________________
Oczami Caroline :
Schodząc na dół za Rebeką byłam bardzo zdenerwowana. Nie miałam pojęcia co wydarzy się dzisiejszego wieczoru o którym poinformowała mnie Rebekah. Gdy zeszliśmy na dole stał czarnoskóry mężczyzna i dziewczyna w pięknej białej sukni. " Świetnie, kolejne nowe twarze - pomyślałam".
- Poznaj Twoich nowych opiekunów Marcel i Davina. - wskazała na dwójkę ludzi.
- Jakich opiekunów ? - zapytałam zdziwiona podnosząc jedną brew.
- Plany chwilowo się zmieniły, ale nie martw się będziesz w dobrych rękach. - powiedział Marcel.
- Plany ? jakie plany ?! - krzyknęłam.
- Caroline, będzie dobrze, zaufaj mi - powiedział Elijah.
Jego słowa spowodowały, że przestałam się bać, ale nie przestałam się nie pokoić.
Miałam tak po prostu dać się z tąd zabrać i dać sobą manipulować ? Nie !.
Kątem oka zerknęłam na drzwi, droga czysta więc ruszyłam biegiem w stronę drzwi które nagle zatarasował mi nowopoznany mężczyzna.
- Davina...
Dziewczyna podeszła do mnie i położyła dłonie na mojej głowie po czym nagle znieruchomiałam i byłam półprzytomna.
- Wpakujcie ją do auta. - powiedział Marcel.
____________________________________________________________________________
Od Autorki:
Mam nadzieję, że się podoba :)
Przepraszam za długą przerwę, ale miałam dużo nauki i próbną maturę.
Nie gniewajcie się :*
Czekam na komentarze <3
Pozdrawiam ;)
Rebel :*
sobota, 29 listopada 2014
wtorek, 18 listopada 2014
#8 Nowe wskazówki
Oczami Damona :
Spędzając drugą połowę dnia, jak już wcześniej wspominałem na MOIM ulubionym fotelu usłyszałem po raz kolejny otwierające się drzwi, rozpoznałem dwa znane mi dobrze głosy : Stefan i Lexi. Zlekceważyłem ich, kończąc ostatnia torebkę z krwi po czym rzuciłem za siebie.
- Może tak byś ruszył się w końcu i zrobił coś ? - usłyszałem zrzędzący głos Stefana. Wywróciłem oczami i lekko odwróciłem się w jego stronę.
- Nieee...po co ? - powiedziałem zdzwionym tonem.
- Co wiesz o Klausie Mikaelsonie ? - Lexi stanęła przede mną krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej, w lekkim rozkroku. Wyglądała jak Liz przesłuchująca swoich podejrzanych na komisariacie.
- Pani szeryf, czyżbym wylądował na jakimś przesłuchaniu ? Szukacie podejrzanego w sprawie wybicia wiewiórek czy co ? - uniosłem jedną brew i spojrzałem na nich.
- Spedziłeś pół życia w Nowym Orleanie więc na pewno musisz go znać, na pewno miałeś z nim styczność bo nie wierze, że nie. - Stefan stanął koło Lexi w takiej samej pozie.
Wstałem z fotela i stanąłem za nim opierając się o oparcie.
- Niech wam będzie. - westchnąłem ciężko lekko przewracając oczami po czym dodałem :
- Klaus jest przywódcą wampirów w Nowym Orleanie, to jego miasto, więc albo mu się podporządkowujesz albo wypadasz... - wzruszyłem ramionami.
- Domyślam się, że mu się postawiłeś...- spojrzała na mnie Lexi.
- Iiiii punkt dla Ciebie ! bam bam ! - wskazałem na nią palcem wyciągając rękę daleko w przód.
- Okej, ale co dalej, co oprócz tego wiesz ? Co się stało ? czemu wróciłeś ? - Stefan nie dawał za wygraną.
- Hola hola, powoli....- wystawiłem środkową część ręki w przód w stronę Stefana.
Okej...nabroiłem co prawda, ale to nic wielkiego... - machnąłem ręką lekceważąc kłopoty w które prawdopodobnie nas wpakowałem.
- Mów ! - powiedzieli chórem.
- Pewnego wieczoru nieco przesadziłem z alkoholem...trochę mi....odbiło można tak powiedzieć i napadłem na jakąś blond piękność która później okazała się wielką miłością Klausa, nazywała się Camille. Oczywiście Klaus szybko dowiedział się o morderstwie swojej ukochanej, tak więc zamknął mnie w jakieś piwnicy i torturował. Nie więził tam tylko mnie...był jeszcze jeden wampir...bodajże Enzo, koleś pomógł mi się wydostać i razem uciekliśmy, każdy w swoją strone i tyle...nic wielkiego - ponownie wzruszyłem ramionami jakby nie wywoływało to u mnie żadnych emocji, jakby nic się nie stało.
- ZABIŁEŚ CAMILLE ?! - Lexi podniosła głos o jakieś 4 oktawy.
- Pewnie jakaś pusta blondynka - miałem obojętny wyraz twarzy.
-Klaus będzie szukał zemsty i nie przestanie dopóki nie dopnie swego... - powiedziała zciszonym głosem.
- No to mamy kłopoty... - Stefan spojrzał na mnie oskarżycielskim wzrokiem.
________________________________________________________________________________
Oczami Eleny :
Droga do Nowego Orleanu wcale nie wydawała się taka długa jak myślałam, ale mimo wszystko i tak męcząca, nie mówiąc o tym, że ciągle rozmyślałam o Damonie i Bonnie musiała wyciągać mnie z tego transu. Zaparkowałyśmy i wysiadłyśmy. Miasto wydawało się jakby nie było zamieszkane od wieków. Cisza, szaro, ponuro, było słychać tylko świst wiatru który wydawał się jakby cichy szept.
- Wiesz którędy teraz ? - spojrzałam na Bonnie.
- Mam adres, który ciotka mi podała jakiś czas temu, na pewno to ten - wyjęła z kieszeni małą karteczkę z jakimiś bazgrołami.
Ruszyłyśmy w stronę adresu z kartki. Na szczęście dom Shelli nie był tak daleko dlatego szybko udało nam się go znaleźć. Stojąc na werandzie zapukałyśmy do drzwi. Po jakiś 5 minutach, drzwi lekko się uchyliły a z nich wyjrzała lekko ciocia Bonnie. Wyglądało to tak jakby się czegoś obawiała.
Wpuściła nas do środka i natychmiast zamknęła drzwi na dwa zamki. W środku było bardzo ciemno i wszystkie okna były pozasłaniane mimo, że na polu było bardzo widno. Ciotka zaprowadziła nas do salonu i ugościła na swojej przytulnej sofie.
- Przeczuwałam, że pojawicie się tutaj, chciałam was ostrzec przed tym, nie powinnyście tu być, jesteście w niebezpieczeństwie - wyszeptała Shellia która co chwila rozglądała się dookoła. Wyglądała na zastraszoną, jakby bardzo się czegoś lub kogoś bała.
- Ale o co chodzi ? co jest grane ? - zapytała zatroskana Bonnie łapiąc swoją ciotkę za rękę.
- Po prostu musicie jak najszybciej stąd uciec, póki to jeszcze możliwe. - jej ręce całe drżały, a głos był wypełniony lękiem.
- Przyjechałyśmy o musisz nam pomóc...to bardzo ważne...zniknęła nasza przyjaciółka Caroline i chcemy ją odnaleźć, ale nie wiemy jak - powiedziała bezradnie Bon.
Ciotka spojrzała na nas wzrokiem który sugerował, że wie coś na ten temat.
- Podobno Klaus porwał jakąś młodą dziewczynę, znaczy jego bracia Kol i Finn, podobno pochodzi z Mystic Falls - powiedziała na jednym oddechu po czym nabrała powietrza.
Spojrzałyśmy z Bonnie na siebie.
- Kim jest Klaus ciociu ? - wstrząsnęła lekko ręką cioci.
W jej oczach był okropliwy lęk, rozchyliła lekko usta po czym bezwładnie upadła na podłogę. Bonnie natychmiast rzuciła się na ziemie i lekko oklapywała ciocię po policzkach.
- Masz numer do Stefana ? - zapytała.
- Tak mam, dał mi w szpitalu.
- To dzwoń !
Nerwowo wyciągnęłam komórkę z kieszeni i wykręciłam numer do Stefana.
- Stefan odbierz...- powiedziałam cicho do słuchawki. Gdy tylko usłyszałam oddech w słuchawcę szybko powiedziałam :
- Wiem, gdzie jest Caroline !
- Kto mówi ?
- Elena
- Caroline ? gdzie ? gdzie jesteś ? - zapytał z denerwowany.
- W Nowym Orleanie, prawdopodobnie Caroline została tu przywieziona, przyjeżdżaj szybko.
- Nie ruszaj się z tam tond .
Odłożył słuchawkę. Razem z Bonnie próbowałyśmy ocucić Shellie.
__________________________________________________________________________________
Oczami Caroline :
Niechętnie ubrałam ubrania które dała mi Rebekah. Teraz wyglądałam jak członek ich szurniętej rodzinki. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się oglądać.
- Świetnie...porwana przez świrów...- usiadłam na łóżku, rozglądając się po pokoju. Do pokoju wszedł z pozoru miły dżentelmen - Elijah.
- Witaj Caroline - ukłonił mi się po czym podszedł wziął moją dłoń i ucałował. Usiadł obok mnie.
- Bardzo Ci w tym do twarzy - uśmiechnął się lekko.
- Zabawne...- powiedziałam ponuro.
- Chyba nie bardzo Ci się tu podoba - zauważył.
- Po prostu chce wrócić do domu, do najbliższych.
- Rozumiem - spojrzał na mnie.
- Nie, nie rozumiesz. - wstałam.
Twój braciszek więzi mnie tu bo jestem jego zabawką, a tymczasem ja nie mam ochoty
na jakieś głupie zabawy. Czy może ktoś mi w końcu wytłumaczyć co tu się dzieje ?! - powiedziałam zdenerwowana.
- Z tego co wiem, to Klaus chce wyrównać rachunki... - pokręcił głową. Elijah nie popierał decyzji swojego brata i nie rozumiał jego postepowania.
- aha...i dlatego musi porywać mnie ? niby co mam z tym wspólnego ? - nerwowo spacerowałam po pokoju.
- Damon zabił jego dziewczynę, a więc Klaus postanowił zemścić się na Damonie i porwać jego dziewczynę - wzruszył ramionami.
- To, że Damon robi głupie rzeczy wiem nie od dziś, ale twój brat się nie co pomylił.
Elijah spojrzał na mnie nie zrozumiale.
- NIE JESTEM DZIEWCZYNĄ DAMONA ! - krzyknęłam
- Nie jesteś ? - zapytał zdziwiony.
- A Czy wyglądam na kogoś kto był by z takim idiotą ?! - uniosłam ręcę lekko ku górze, byłam wściekła, że przez tego kretyna, mam kłopoty.
- Przepraszam Cię Caroline, ale.... - przerwałam mu.
- Ale Twój brat to drugi idiota ?! TAK WIEM !!!
Do pokoju weszła Rebekah . Przyglądnęła mi się.
- Ehm...wyglądasz w tym gorzej ode mnie - uśmiechnęła się złośliwe.
A teraz chodź, dziś czeka Cię nie zapomniany wieczór. - Pociągnęła mnie za nadgarstek i opuściłyśmy pokój, a z nami Elijah.
Czy przyjaciele uratują Caroline ? Co takiego ją czeka ? czy uniknie najgorszego ?
_____________________________________________________________________________
Od Autorki :
Kolejny odcinek za nami : )
Mam nadzieje, że się podoba :)
Czekam na komentarze ! :*
Rebel.
Spędzając drugą połowę dnia, jak już wcześniej wspominałem na MOIM ulubionym fotelu usłyszałem po raz kolejny otwierające się drzwi, rozpoznałem dwa znane mi dobrze głosy : Stefan i Lexi. Zlekceważyłem ich, kończąc ostatnia torebkę z krwi po czym rzuciłem za siebie.
- Może tak byś ruszył się w końcu i zrobił coś ? - usłyszałem zrzędzący głos Stefana. Wywróciłem oczami i lekko odwróciłem się w jego stronę.
- Nieee...po co ? - powiedziałem zdzwionym tonem.
- Co wiesz o Klausie Mikaelsonie ? - Lexi stanęła przede mną krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej, w lekkim rozkroku. Wyglądała jak Liz przesłuchująca swoich podejrzanych na komisariacie.
- Pani szeryf, czyżbym wylądował na jakimś przesłuchaniu ? Szukacie podejrzanego w sprawie wybicia wiewiórek czy co ? - uniosłem jedną brew i spojrzałem na nich.
- Spedziłeś pół życia w Nowym Orleanie więc na pewno musisz go znać, na pewno miałeś z nim styczność bo nie wierze, że nie. - Stefan stanął koło Lexi w takiej samej pozie.
Wstałem z fotela i stanąłem za nim opierając się o oparcie.
- Niech wam będzie. - westchnąłem ciężko lekko przewracając oczami po czym dodałem :
- Klaus jest przywódcą wampirów w Nowym Orleanie, to jego miasto, więc albo mu się podporządkowujesz albo wypadasz... - wzruszyłem ramionami.
- Domyślam się, że mu się postawiłeś...- spojrzała na mnie Lexi.
- Iiiii punkt dla Ciebie ! bam bam ! - wskazałem na nią palcem wyciągając rękę daleko w przód.
- Okej, ale co dalej, co oprócz tego wiesz ? Co się stało ? czemu wróciłeś ? - Stefan nie dawał za wygraną.
- Hola hola, powoli....- wystawiłem środkową część ręki w przód w stronę Stefana.
Okej...nabroiłem co prawda, ale to nic wielkiego... - machnąłem ręką lekceważąc kłopoty w które prawdopodobnie nas wpakowałem.
- Mów ! - powiedzieli chórem.
- Pewnego wieczoru nieco przesadziłem z alkoholem...trochę mi....odbiło można tak powiedzieć i napadłem na jakąś blond piękność która później okazała się wielką miłością Klausa, nazywała się Camille. Oczywiście Klaus szybko dowiedział się o morderstwie swojej ukochanej, tak więc zamknął mnie w jakieś piwnicy i torturował. Nie więził tam tylko mnie...był jeszcze jeden wampir...bodajże Enzo, koleś pomógł mi się wydostać i razem uciekliśmy, każdy w swoją strone i tyle...nic wielkiego - ponownie wzruszyłem ramionami jakby nie wywoływało to u mnie żadnych emocji, jakby nic się nie stało.
- ZABIŁEŚ CAMILLE ?! - Lexi podniosła głos o jakieś 4 oktawy.
- Pewnie jakaś pusta blondynka - miałem obojętny wyraz twarzy.
-Klaus będzie szukał zemsty i nie przestanie dopóki nie dopnie swego... - powiedziała zciszonym głosem.
- No to mamy kłopoty... - Stefan spojrzał na mnie oskarżycielskim wzrokiem.
________________________________________________________________________________
Oczami Eleny :
Droga do Nowego Orleanu wcale nie wydawała się taka długa jak myślałam, ale mimo wszystko i tak męcząca, nie mówiąc o tym, że ciągle rozmyślałam o Damonie i Bonnie musiała wyciągać mnie z tego transu. Zaparkowałyśmy i wysiadłyśmy. Miasto wydawało się jakby nie było zamieszkane od wieków. Cisza, szaro, ponuro, było słychać tylko świst wiatru który wydawał się jakby cichy szept.
- Wiesz którędy teraz ? - spojrzałam na Bonnie.
- Mam adres, który ciotka mi podała jakiś czas temu, na pewno to ten - wyjęła z kieszeni małą karteczkę z jakimiś bazgrołami.
Ruszyłyśmy w stronę adresu z kartki. Na szczęście dom Shelli nie był tak daleko dlatego szybko udało nam się go znaleźć. Stojąc na werandzie zapukałyśmy do drzwi. Po jakiś 5 minutach, drzwi lekko się uchyliły a z nich wyjrzała lekko ciocia Bonnie. Wyglądało to tak jakby się czegoś obawiała.
Wpuściła nas do środka i natychmiast zamknęła drzwi na dwa zamki. W środku było bardzo ciemno i wszystkie okna były pozasłaniane mimo, że na polu było bardzo widno. Ciotka zaprowadziła nas do salonu i ugościła na swojej przytulnej sofie.
- Przeczuwałam, że pojawicie się tutaj, chciałam was ostrzec przed tym, nie powinnyście tu być, jesteście w niebezpieczeństwie - wyszeptała Shellia która co chwila rozglądała się dookoła. Wyglądała na zastraszoną, jakby bardzo się czegoś lub kogoś bała.
- Ale o co chodzi ? co jest grane ? - zapytała zatroskana Bonnie łapiąc swoją ciotkę za rękę.
- Po prostu musicie jak najszybciej stąd uciec, póki to jeszcze możliwe. - jej ręce całe drżały, a głos był wypełniony lękiem.
- Przyjechałyśmy o musisz nam pomóc...to bardzo ważne...zniknęła nasza przyjaciółka Caroline i chcemy ją odnaleźć, ale nie wiemy jak - powiedziała bezradnie Bon.
Ciotka spojrzała na nas wzrokiem który sugerował, że wie coś na ten temat.
- Podobno Klaus porwał jakąś młodą dziewczynę, znaczy jego bracia Kol i Finn, podobno pochodzi z Mystic Falls - powiedziała na jednym oddechu po czym nabrała powietrza.
Spojrzałyśmy z Bonnie na siebie.
- Kim jest Klaus ciociu ? - wstrząsnęła lekko ręką cioci.
W jej oczach był okropliwy lęk, rozchyliła lekko usta po czym bezwładnie upadła na podłogę. Bonnie natychmiast rzuciła się na ziemie i lekko oklapywała ciocię po policzkach.
- Masz numer do Stefana ? - zapytała.
- Tak mam, dał mi w szpitalu.
- To dzwoń !
Nerwowo wyciągnęłam komórkę z kieszeni i wykręciłam numer do Stefana.
- Stefan odbierz...- powiedziałam cicho do słuchawki. Gdy tylko usłyszałam oddech w słuchawcę szybko powiedziałam :
- Wiem, gdzie jest Caroline !
- Kto mówi ?
- Elena
- Caroline ? gdzie ? gdzie jesteś ? - zapytał z denerwowany.
- W Nowym Orleanie, prawdopodobnie Caroline została tu przywieziona, przyjeżdżaj szybko.
- Nie ruszaj się z tam tond .
Odłożył słuchawkę. Razem z Bonnie próbowałyśmy ocucić Shellie.
__________________________________________________________________________________
Oczami Caroline :
Niechętnie ubrałam ubrania które dała mi Rebekah. Teraz wyglądałam jak członek ich szurniętej rodzinki. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się oglądać.
- Świetnie...porwana przez świrów...- usiadłam na łóżku, rozglądając się po pokoju. Do pokoju wszedł z pozoru miły dżentelmen - Elijah.
- Witaj Caroline - ukłonił mi się po czym podszedł wziął moją dłoń i ucałował. Usiadł obok mnie.
- Bardzo Ci w tym do twarzy - uśmiechnął się lekko.
- Zabawne...- powiedziałam ponuro.
- Chyba nie bardzo Ci się tu podoba - zauważył.
- Po prostu chce wrócić do domu, do najbliższych.
- Rozumiem - spojrzał na mnie.
- Nie, nie rozumiesz. - wstałam.
Twój braciszek więzi mnie tu bo jestem jego zabawką, a tymczasem ja nie mam ochoty
na jakieś głupie zabawy. Czy może ktoś mi w końcu wytłumaczyć co tu się dzieje ?! - powiedziałam zdenerwowana.
- Z tego co wiem, to Klaus chce wyrównać rachunki... - pokręcił głową. Elijah nie popierał decyzji swojego brata i nie rozumiał jego postepowania.
- aha...i dlatego musi porywać mnie ? niby co mam z tym wspólnego ? - nerwowo spacerowałam po pokoju.
- Damon zabił jego dziewczynę, a więc Klaus postanowił zemścić się na Damonie i porwać jego dziewczynę - wzruszył ramionami.
- To, że Damon robi głupie rzeczy wiem nie od dziś, ale twój brat się nie co pomylił.
Elijah spojrzał na mnie nie zrozumiale.
- NIE JESTEM DZIEWCZYNĄ DAMONA ! - krzyknęłam
- Nie jesteś ? - zapytał zdziwiony.
- A Czy wyglądam na kogoś kto był by z takim idiotą ?! - uniosłam ręcę lekko ku górze, byłam wściekła, że przez tego kretyna, mam kłopoty.
- Przepraszam Cię Caroline, ale.... - przerwałam mu.
- Ale Twój brat to drugi idiota ?! TAK WIEM !!!
Do pokoju weszła Rebekah . Przyglądnęła mi się.
- Ehm...wyglądasz w tym gorzej ode mnie - uśmiechnęła się złośliwe.
A teraz chodź, dziś czeka Cię nie zapomniany wieczór. - Pociągnęła mnie za nadgarstek i opuściłyśmy pokój, a z nami Elijah.
Czy przyjaciele uratują Caroline ? Co takiego ją czeka ? czy uniknie najgorszego ?
_____________________________________________________________________________
Od Autorki :
Kolejny odcinek za nami : )
Mam nadzieje, że się podoba :)
Czekam na komentarze ! :*
Rebel.
piątek, 14 listopada 2014
#7 I Wszystko sprowadza się do jednego...
Oczami Stefana :
Rozmowa z Tylerem wyprowadziła mnie z równowagi, a w dodatku nie wyjaśniła zniknięcia Caroline.
Idąc przez parking zauważyłem uśmiechnięta Lexi opierającą się o sportowe auto :
- Lexi ? Co Ty tutaj robisz ? - zapytałem ciesząc się na jej widok, nie widzieliśmy się odkąd wyprowadziła się do Nowego Orleanu, od tego czasu minęło kilkaset lat, że trudno w to uwierzyć. Czułem, że coś jest nie tak. Wychowywaliśmy się w tym samym domu, jestem od Lexi starszy, dlatego to ja zająłem się nią, gdy straciła rodziców. Później, gdy dorosła zdecydowała się na samodzielne życie.
- Postanowiłam odwiedzić stare śmieci - rozpromieniła się.
Przez dłuższy czas pisaliśmy listy, ale nigdy w nich nie wspomniała o byciu wampirem, gdy przestała pisać byłem pewny, że odeszła. dlatego jest wizyta jest prawdziwym szokiem.
- Po tylu latach ? nie wspomniałaś nic o swoim nowym wcieleniu. Wiesz, świetnie wyglądasz jak na kilkaset lat - byłem zły, że nie wspomniała o tym skoro się przyjaźniliśmy.
- Miałam zadzwonić i powiedzieć : " Cześć Stefan, jestem krwiożerczą bestią, chociaż całe życie próbowałeś mnie przed tym chronić ? ", nie chciałam Cię martwić - westchnienia patrząc na mnie.
- Teraz to nie ma znaczenia, wytłumacz mi jak to się stało ? Nigdy nie chciałem żebyś musiała przechodzić przez to co ja. Obiecałem twoim rodzicom, że do tego nie dopuszczę, zawiodłem ich i Ciebie - powiedziałem smutno spuszczając głowę w dół.
- Stefan, nie mogłeś nic zrobić, nie mogłeś cały czas trzymać mnie za rękę, wyjazd to była moja decyzja i to co się stało to też moja wina, nie chce żebyś się tym zadręczał. - pogłaskała mnie po ramieniu, po czym dodała :
- To stało się w dniu przyjazdu do Nowego Orleanu. Pewna sympatyczna czarownica o imieniu Shellia ostrzegła mnie przed tym miastem, powiedziała, że to miasto wampirów, którymi przewodzi pewien wampir, wykorzystuje on czarownice do swoich celów, dlatego nie mogą one z stamtąd uciec i są w niewoli. Jeszcze tego samego dnia próbowałam opuścić miasto, ale dwóch wampirów zaatakowało mnie na granicy. Później dopiero obudziłam się w jakiejś wielkiej posiadłości, gdzie poznałam przywódce. - Jej wyraz twarzy pokazywał jak dużo tam przeżyła i wycierpiała, znalazła się w tym wszystkim sama. Nie znałem Nowego Orleanu, ale Damon spędził tam połowę swojego życia.
- Pamiętasz, jak nazywał się ten przywódca ? - zapytałem zaciekawiony.
- Klaus Mikaelson. - jej głos zadrżał wypowiadając te słowa.
- Na pewno Damon coś o nim wie. W końcu spędził tam połowę swojego życia.
- Wspominał mi, że masz jakiś problem. - zaplotła ręce na wysokości klatki piersiowej i uniosła brew spoglądając na mnie i najwyraźniej oczekując wytłumaczenia.
- Caroline...została porwana. - powiedziałem przygnębiony i bezradny.
- Twoja nowa dziewczyna ? - Lexi uśmiechnęła się lekko, było widać w jej oku błysk, lubiła takie sprawy.
- Tak, dziewczyna - westchnąłem.
- Nie chwaliłeś się ! - szturchnęła mnie po koleżeńsku.
Spojrzałem na nią ironicznie, gdyż jej stwierdzenie było głupie, w końcu minęło sporo czasu od ostatniego spotkania.
- Chodźmy już - ruszyliśmy w stronę mojej posiadłości.
________________________________________________________________________________
Oczami Eleny :
Do 4 nad ranem siedziałyśmy nad księgami, ale nie znalazłyśmy niczego co mogłoby nam pomóc w odszukaniu Caroline.
- Może powinnyśmy skontaktować się z twoją ciotką ? - zaproponowałam upijając łyk ciepłej kawy.
- Shelli ? - Podniosła jedną brew patrząc na mnie w zamyśleniu po czym przygryzła dolną wargę i dodała :
- Może to rzeczywiście dobry pomysł, ciocia to nasza ostatnia deska ratunku - pokiwała lekko głową.
- Gdzie ona teraz mieszka ?
- w Nowym Orleanie.
- No to w drogę - wstałam energicznie z kanapy. Założyłyśmy kurtki i wpakowałyśmy się do starego rzęcha Bonnie i ruszyłyśmy w stronę Nowego Orleanu.
__________________________________________________________________________________
Oczami Caroline :
Blond włosa siostra Klausa wepchnęła mnie do swojego pokoju, jedyne pomieszczenie które sporo różniło się od reszty. Na pierwszy rzut oka było widać, że to pokój dziewczęcy, nie typowo dziewczęcy, ale dziewczęcy. W pokoju panowała czerwień i czerń, trochę przerażająco jak na tak młodą dziewczynę, wszystko było dokładnie zaplanowane gdzie ma stać, cała przestrzeń była zapełniona, a pokój i tak wydawał się ogromny.
- Siadaj - powiedziała rozkazującym tonem i popchnęła mnie w stronę łóżka.
Podeszła do szafy która sięgała po sam sufit i zajmowała całą ścianę, otworzyła ją i zaczęła przebierać w ciuchach.
- Pokazując się z nami musisz jakoś wyglądać - odwróciła się do mnie i zmierzyła mnie pogardliwym wzrokiem.
- Pokazując się z wami ? - zmarszczyłam czoło.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć, zresztą zapytaj Klausa, jesteś teraz jego nową zabawką, on wie co z Tobą zrobi. - powiedziała obojętnie przebierając dalej w szafie i nie zwracając uwagi na mnie.
- Nie jestem niczyją zabawką, słyszysz ?! Nawet twojego głupiego brata ! Chce wrócić natychmiast do domu ! - Wstałam i zaczęłam krzyczeć. Rebecah zaraz znalazła się przy mnie.
- Klaus o tym zadecyduje, ale na twoim miejscu nie liczyłabym na to. Masz, włóż to i siedź tu dopóki tu nie wróce. - rzuciła we mnie jakimiś ubraniami, po czym dodała :
- Nie próbuj nawet kombinować, bo twoja przygoda szybko się skończy - syknęła złośliwie i zaraz znikła.
Usiadłam na łóżku, schowałam twarz w dłoniach cicho łkając, tak bardzo tęskniłam za Stefanem, mamą, Eleną i Bonnie. Bałam się co mnie czeka, czułam się całkiem sama.
Co ma wspólnego Klaus z przemianą Lexi i porwaniem Caroline ?
Czy Shellia będzie w stanie im pomóc ?
________________________________________________________________________________
Od Autorki :
Mam nadzieję, że się podobało :) Czekam na komentarze :)
Pozdrawiam
Rebel : *
Rozmowa z Tylerem wyprowadziła mnie z równowagi, a w dodatku nie wyjaśniła zniknięcia Caroline.
Idąc przez parking zauważyłem uśmiechnięta Lexi opierającą się o sportowe auto :
- Lexi ? Co Ty tutaj robisz ? - zapytałem ciesząc się na jej widok, nie widzieliśmy się odkąd wyprowadziła się do Nowego Orleanu, od tego czasu minęło kilkaset lat, że trudno w to uwierzyć. Czułem, że coś jest nie tak. Wychowywaliśmy się w tym samym domu, jestem od Lexi starszy, dlatego to ja zająłem się nią, gdy straciła rodziców. Później, gdy dorosła zdecydowała się na samodzielne życie.
- Postanowiłam odwiedzić stare śmieci - rozpromieniła się.
Przez dłuższy czas pisaliśmy listy, ale nigdy w nich nie wspomniała o byciu wampirem, gdy przestała pisać byłem pewny, że odeszła. dlatego jest wizyta jest prawdziwym szokiem.
- Po tylu latach ? nie wspomniałaś nic o swoim nowym wcieleniu. Wiesz, świetnie wyglądasz jak na kilkaset lat - byłem zły, że nie wspomniała o tym skoro się przyjaźniliśmy.
- Miałam zadzwonić i powiedzieć : " Cześć Stefan, jestem krwiożerczą bestią, chociaż całe życie próbowałeś mnie przed tym chronić ? ", nie chciałam Cię martwić - westchnienia patrząc na mnie.
- Teraz to nie ma znaczenia, wytłumacz mi jak to się stało ? Nigdy nie chciałem żebyś musiała przechodzić przez to co ja. Obiecałem twoim rodzicom, że do tego nie dopuszczę, zawiodłem ich i Ciebie - powiedziałem smutno spuszczając głowę w dół.
- Stefan, nie mogłeś nic zrobić, nie mogłeś cały czas trzymać mnie za rękę, wyjazd to była moja decyzja i to co się stało to też moja wina, nie chce żebyś się tym zadręczał. - pogłaskała mnie po ramieniu, po czym dodała :
- To stało się w dniu przyjazdu do Nowego Orleanu. Pewna sympatyczna czarownica o imieniu Shellia ostrzegła mnie przed tym miastem, powiedziała, że to miasto wampirów, którymi przewodzi pewien wampir, wykorzystuje on czarownice do swoich celów, dlatego nie mogą one z stamtąd uciec i są w niewoli. Jeszcze tego samego dnia próbowałam opuścić miasto, ale dwóch wampirów zaatakowało mnie na granicy. Później dopiero obudziłam się w jakiejś wielkiej posiadłości, gdzie poznałam przywódce. - Jej wyraz twarzy pokazywał jak dużo tam przeżyła i wycierpiała, znalazła się w tym wszystkim sama. Nie znałem Nowego Orleanu, ale Damon spędził tam połowę swojego życia.
- Pamiętasz, jak nazywał się ten przywódca ? - zapytałem zaciekawiony.
- Klaus Mikaelson. - jej głos zadrżał wypowiadając te słowa.
- Na pewno Damon coś o nim wie. W końcu spędził tam połowę swojego życia.
- Wspominał mi, że masz jakiś problem. - zaplotła ręce na wysokości klatki piersiowej i uniosła brew spoglądając na mnie i najwyraźniej oczekując wytłumaczenia.
- Caroline...została porwana. - powiedziałem przygnębiony i bezradny.
- Twoja nowa dziewczyna ? - Lexi uśmiechnęła się lekko, było widać w jej oku błysk, lubiła takie sprawy.
- Tak, dziewczyna - westchnąłem.
- Nie chwaliłeś się ! - szturchnęła mnie po koleżeńsku.
Spojrzałem na nią ironicznie, gdyż jej stwierdzenie było głupie, w końcu minęło sporo czasu od ostatniego spotkania.
- Chodźmy już - ruszyliśmy w stronę mojej posiadłości.
________________________________________________________________________________
Oczami Eleny :
Do 4 nad ranem siedziałyśmy nad księgami, ale nie znalazłyśmy niczego co mogłoby nam pomóc w odszukaniu Caroline.
- Może powinnyśmy skontaktować się z twoją ciotką ? - zaproponowałam upijając łyk ciepłej kawy.
- Shelli ? - Podniosła jedną brew patrząc na mnie w zamyśleniu po czym przygryzła dolną wargę i dodała :
- Może to rzeczywiście dobry pomysł, ciocia to nasza ostatnia deska ratunku - pokiwała lekko głową.
- Gdzie ona teraz mieszka ?
- w Nowym Orleanie.
- No to w drogę - wstałam energicznie z kanapy. Założyłyśmy kurtki i wpakowałyśmy się do starego rzęcha Bonnie i ruszyłyśmy w stronę Nowego Orleanu.
__________________________________________________________________________________
Oczami Caroline :
Blond włosa siostra Klausa wepchnęła mnie do swojego pokoju, jedyne pomieszczenie które sporo różniło się od reszty. Na pierwszy rzut oka było widać, że to pokój dziewczęcy, nie typowo dziewczęcy, ale dziewczęcy. W pokoju panowała czerwień i czerń, trochę przerażająco jak na tak młodą dziewczynę, wszystko było dokładnie zaplanowane gdzie ma stać, cała przestrzeń była zapełniona, a pokój i tak wydawał się ogromny.
- Siadaj - powiedziała rozkazującym tonem i popchnęła mnie w stronę łóżka.
Podeszła do szafy która sięgała po sam sufit i zajmowała całą ścianę, otworzyła ją i zaczęła przebierać w ciuchach.
- Pokazując się z nami musisz jakoś wyglądać - odwróciła się do mnie i zmierzyła mnie pogardliwym wzrokiem.
- Pokazując się z wami ? - zmarszczyłam czoło.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć, zresztą zapytaj Klausa, jesteś teraz jego nową zabawką, on wie co z Tobą zrobi. - powiedziała obojętnie przebierając dalej w szafie i nie zwracając uwagi na mnie.
- Nie jestem niczyją zabawką, słyszysz ?! Nawet twojego głupiego brata ! Chce wrócić natychmiast do domu ! - Wstałam i zaczęłam krzyczeć. Rebecah zaraz znalazła się przy mnie.
- Klaus o tym zadecyduje, ale na twoim miejscu nie liczyłabym na to. Masz, włóż to i siedź tu dopóki tu nie wróce. - rzuciła we mnie jakimiś ubraniami, po czym dodała :
- Nie próbuj nawet kombinować, bo twoja przygoda szybko się skończy - syknęła złośliwie i zaraz znikła.
Usiadłam na łóżku, schowałam twarz w dłoniach cicho łkając, tak bardzo tęskniłam za Stefanem, mamą, Eleną i Bonnie. Bałam się co mnie czeka, czułam się całkiem sama.
Co ma wspólnego Klaus z przemianą Lexi i porwaniem Caroline ?
Czy Shellia będzie w stanie im pomóc ?
________________________________________________________________________________
Od Autorki :
Mam nadzieję, że się podobało :) Czekam na komentarze :)
Pozdrawiam
Rebel : *
wtorek, 11 listopada 2014
#6 Kim jest Klaus ?
Oczami Caroline :
Jego imię, ani nazwisko nic, a nic mi nie mówiło : Klaus Mikaelson - powtórzyłam w myślach.
Uśmiechnęłam się krzywo.
- Przepraszam, nie kojarzę
Po raz kolejny zaśmiał się wpatrując się we mnie.
- Za to ja znam Cię doskonale. - obuszkiem palca przejechał po moim policzku, lecz błyskawicznie odtrąciłam jego dłoń. Była tak przerażająco lodowata. Fakt, że widział o mnie więcej niż ja nie był dla mnie komfortowy. Nie miałam pojęcia po jakim gruncie stąpam.
- Nadal nie wyjaśniłeś mi co tu robię do cholery ! - byłam potwornie zła, ciekawość, strach zżerały mnie od środka, a on umiejętnie omijał moje pytania szerokim łukiem.
- Caroline, pozwól, że przedstawie Ci moją rodzinę. - złapał mnie za dłoń po czym lekkim i zwinnym ruchem ściągnął z łóżka tak, że wleciałam w jego ramiona, przez ułamek sekundy nasze twarze były blisko siebie, tak blisko, że czułam na skórze jego oddech. Odsunęłam się tak szybko jak było to możliwe, tym samym coraz bardziej zła, że mnie zbywał. Pociągnął mnie za sobą, krętymi, marmurowymi schodami zeszliśmy do wielkiego salonu, na prawdę wielkiego. W szeregu stało trzech mężczyzn różnej postury i różnego wzrostu oraz drobna blond włosa dziewczyna. Wyglądali na bardzo młodych. Klaus podprowadził mnie do nich.
- Caroline, oto moje rodzeństwo Elijah, Kol, Fin i Rebecah. - jako jedyny z nich Elijah ucałował moją dłoń, wydawał się na typowego dżentelmena, był przeciwieństwem Kola, który wydawał się zwykłym flirciarzem, nie wspominając o Rebecah która nie patrzyła na mnie ani trochę przyjaźniej, Fin nie ukazał żadnych emocji co do mojej osoby, najwyraźniej było mu wszystko jedno. Mimo tej całej szopki nadal nie znałam powodu dla którego się tam znajdowałam.
- Rebecah, zajmij się Proszę naszym gościem, ja i Kol mamy coś do załatwienia na mieście. Bądź miła. - Klaus posłał lekki uśmiech w jej kierunku. Gdy tylko wyszli popchnęła mnie w stronę schodów.
- Hej !, może trochę grzeczniej, co ?! - warknęłam, wiedziałam, że nie będzie łatwo.
- Wcale mi się nie podoba Twoja obecność tutaj, ale Klaus zawsze musi spełniać swoje zachcianki dlatego nie utrudniaj mi przebywania z Tobą. - Odpowiedziała szorstkim tonem i spojrzała na mnie lodowato. Stwierdziłam, że nie będę wchodzić w te dyskusje, ale dowiedziałam się za to, że jestem " zachcianką" Czy ja jestem do cholery jakąś rzeczą ? O co im wszystkim chodzi ?
_____________________________________________________________________________
Oczami Damona :
Gdy ukradkiem opuściłem już szpital zaszyłem się w swoim ukochanym fotelu przy kominku i " upijałem się " krwią ukradzioną ze szpitala. Usłyszałem otwierające się drzwi, nie odwracając się podjąłem rozmowę ;
- I co Stef ? Twoja Śliczsłodka się nie znalazła ? - zażartowałem, lecz nie uzyskałem odpowiedzi, co zdziwiło mnie bo czekałem na jakiś pocisk z jego strony. W pewnym momencie ktoś wyrwał mi torebkę z krwią z ręki. Podniosłem wzrok i ujrzałem blond dziewczynę uśmiechającą się złośliwie ( w naszym mieście zdecydowanie nie brakowało blondynek ) :
- Oo Lexi, jak miło Cię widzieć ! - powiedziałem sarkastycznie.
- Mi Ciebie też - odpowiedziała tym samym.
- Czym zasłużyłem sobie na tą wizytę ? - wyrwałem jej mój worek z krwią i upiłem łyk.
- Szukam Stefana, nie Ciebie dowcipnisiu - wywróciła oczami .
- Twój BBF jest na tę chwilę nie obecny, ale po sygnale możesz zostawić wiadomośc... BIPPPPPPP....- uśmiechnąłem się złośliwie.
- Gdzie jest Stefan ? - szturchnęła mnie nerwowo, nie przepadała jak większość za moimi żartami.
- A czy ja wyglądam jak jego niańka ? Umówiliście się na polowanie na wiewiórki ? Chyba będziesz musiała znaleźć kogoś na zastępstwo, bo Stefan jest dziś wyjątkowo zajęty. - założyłem ręce za głowę.
- Zajęty ? - uniosła jedną brew.
- Yep..
- Mógłbyś w końcu coś więcej powiedzieć ?!
- Zgubił blond barbie i jej szuka... - westchnąłem ciężko
- Wiesz gdzie może teraz być ?
- Nie, ale wczep mu czip to już go nie zgubisz - wywróciłem oczami. Po tym zdaniu Lexi wyszła.
_________________________________________________________________________________
Ps. Mam nadzieję, że się podoba :)
Dziś tylko dwie postacie :)
Czekam na komentarze ! :*
Rebel
Jego imię, ani nazwisko nic, a nic mi nie mówiło : Klaus Mikaelson - powtórzyłam w myślach.
Uśmiechnęłam się krzywo.
- Przepraszam, nie kojarzę
Po raz kolejny zaśmiał się wpatrując się we mnie.
- Za to ja znam Cię doskonale. - obuszkiem palca przejechał po moim policzku, lecz błyskawicznie odtrąciłam jego dłoń. Była tak przerażająco lodowata. Fakt, że widział o mnie więcej niż ja nie był dla mnie komfortowy. Nie miałam pojęcia po jakim gruncie stąpam.
- Nadal nie wyjaśniłeś mi co tu robię do cholery ! - byłam potwornie zła, ciekawość, strach zżerały mnie od środka, a on umiejętnie omijał moje pytania szerokim łukiem.
- Caroline, pozwól, że przedstawie Ci moją rodzinę. - złapał mnie za dłoń po czym lekkim i zwinnym ruchem ściągnął z łóżka tak, że wleciałam w jego ramiona, przez ułamek sekundy nasze twarze były blisko siebie, tak blisko, że czułam na skórze jego oddech. Odsunęłam się tak szybko jak było to możliwe, tym samym coraz bardziej zła, że mnie zbywał. Pociągnął mnie za sobą, krętymi, marmurowymi schodami zeszliśmy do wielkiego salonu, na prawdę wielkiego. W szeregu stało trzech mężczyzn różnej postury i różnego wzrostu oraz drobna blond włosa dziewczyna. Wyglądali na bardzo młodych. Klaus podprowadził mnie do nich.
- Caroline, oto moje rodzeństwo Elijah, Kol, Fin i Rebecah. - jako jedyny z nich Elijah ucałował moją dłoń, wydawał się na typowego dżentelmena, był przeciwieństwem Kola, który wydawał się zwykłym flirciarzem, nie wspominając o Rebecah która nie patrzyła na mnie ani trochę przyjaźniej, Fin nie ukazał żadnych emocji co do mojej osoby, najwyraźniej było mu wszystko jedno. Mimo tej całej szopki nadal nie znałam powodu dla którego się tam znajdowałam.
- Rebecah, zajmij się Proszę naszym gościem, ja i Kol mamy coś do załatwienia na mieście. Bądź miła. - Klaus posłał lekki uśmiech w jej kierunku. Gdy tylko wyszli popchnęła mnie w stronę schodów.
- Hej !, może trochę grzeczniej, co ?! - warknęłam, wiedziałam, że nie będzie łatwo.
- Wcale mi się nie podoba Twoja obecność tutaj, ale Klaus zawsze musi spełniać swoje zachcianki dlatego nie utrudniaj mi przebywania z Tobą. - Odpowiedziała szorstkim tonem i spojrzała na mnie lodowato. Stwierdziłam, że nie będę wchodzić w te dyskusje, ale dowiedziałam się za to, że jestem " zachcianką" Czy ja jestem do cholery jakąś rzeczą ? O co im wszystkim chodzi ?
_____________________________________________________________________________
Oczami Damona :
Gdy ukradkiem opuściłem już szpital zaszyłem się w swoim ukochanym fotelu przy kominku i " upijałem się " krwią ukradzioną ze szpitala. Usłyszałem otwierające się drzwi, nie odwracając się podjąłem rozmowę ;
- I co Stef ? Twoja Śliczsłodka się nie znalazła ? - zażartowałem, lecz nie uzyskałem odpowiedzi, co zdziwiło mnie bo czekałem na jakiś pocisk z jego strony. W pewnym momencie ktoś wyrwał mi torebkę z krwią z ręki. Podniosłem wzrok i ujrzałem blond dziewczynę uśmiechającą się złośliwie ( w naszym mieście zdecydowanie nie brakowało blondynek ) :
- Oo Lexi, jak miło Cię widzieć ! - powiedziałem sarkastycznie.
- Mi Ciebie też - odpowiedziała tym samym.
- Czym zasłużyłem sobie na tą wizytę ? - wyrwałem jej mój worek z krwią i upiłem łyk.
- Szukam Stefana, nie Ciebie dowcipnisiu - wywróciła oczami .
- Twój BBF jest na tę chwilę nie obecny, ale po sygnale możesz zostawić wiadomośc... BIPPPPPPP....- uśmiechnąłem się złośliwie.
- Gdzie jest Stefan ? - szturchnęła mnie nerwowo, nie przepadała jak większość za moimi żartami.
- A czy ja wyglądam jak jego niańka ? Umówiliście się na polowanie na wiewiórki ? Chyba będziesz musiała znaleźć kogoś na zastępstwo, bo Stefan jest dziś wyjątkowo zajęty. - założyłem ręce za głowę.
- Zajęty ? - uniosła jedną brew.
- Yep..
- Mógłbyś w końcu coś więcej powiedzieć ?!
- Zgubił blond barbie i jej szuka... - westchnąłem ciężko
- Wiesz gdzie może teraz być ?
- Nie, ale wczep mu czip to już go nie zgubisz - wywróciłem oczami. Po tym zdaniu Lexi wyszła.
_________________________________________________________________________________
Ps. Mam nadzieję, że się podoba :)
Dziś tylko dwie postacie :)
Czekam na komentarze ! :*
Rebel
poniedziałek, 10 listopada 2014
#5 Nowe Poszlaki.
Oczami Damona :
W Posiadłości Salvatore :
Kiedy mój dobry braciszek wyszedł w poszukiwaniu swojej blond barbie, postanowiłem wykorzystać ten czas na mała kradzież worków krwi ze szpitala. Aczkolwiek nie była by to najgorsza zbrodnia jaką popełniłem. Miło było nakarmić się, nie musieć ganiać za jedzeniem. W szpitalu za to jest jedzenie na wynos i jesz ile chcesz, nie miałem poza tym nic lepszego do roboty. Nie pośpiesznie opuściłem mury posiadłości. Droga do szpitala wydawała się wieczna, ale dawno nie miałem okazji na spacer, już dawno zapomniałem jak to jest być człowiekiem, może nigdy do końca nim nie byłem ? zresztą…wracając do spaceru, który wreszcie się skończył. Gdy wszedłem do szpitala mój wzrok przykuła młoda, dość ładna dziewczyna, rozmawiała z lekarzem. Przyglądnąłem się jej uważnie, wydawała mi się taka znajoma, wydawało mi się, że kiedyś już ją widziałem, nie wiem, mieszkam w tym mieście tyle lat, więc to całkiem możliwe. Wzruszyłem ramionami w odpowiedzi sam do siebie, gdy nikt nie patrzył ukradkiem wślizgnąłem się do pomieszczenia z krwią, pobrałem parę worków, tak by starczyło na dzisiejszy wieczór. Wychodząc natchnąłem się na „znajomą” mi dziewczynę.
- Heej. – powiedziałem nieco niepewnie i spojrzałem na dziewczynę z lekkim uśmiechem.- A Ty co, przemycasz krew ? – zaśmiała się błyskotliwie, na prawdę błyskotliwie.
- Niee, jestem asystentem.. – powiedziałem pierwsze co przyszło mi do głowy.
- To w takim razie gdzie twój biały fartuszek ? Chyba, że asystenci teraz noszą kurki skórzane – uśmiechnęła się.
- A no widzisz…przy noszeniu tyle krwi się pobrudził, nie wypada żebym o tej porze chodził w stroju
. – uśmiechnąłem się niepozornie.
- Trafna uwaga. Tak poza tym jestem Elena – wyciągnęła dłoń w moim kierunku, a ja wolną ręką próbowałem ją uścisnąć.
- Damon. – posłałem jej ciepły uśmiech.
- Elena ! idziesz ? – zawołał jakiś głos, po czym skierowałem wzrok w stronę głosu. Przy wyjściu stał jakiś chłopaczek, widać było, że jeszcze młody, więc zakładam, że to nie jej chłopak, a więc pewnie jest wolna. Ta kalkulacja nie zajęła mi zbyt długo.
- Wybacz, to mój brat Jeremy. Muszę już iść, ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. jej oczy rozpromieniły się niesamowitym blaskiem. Nie sądziłem, że ludzie biją takim pokładem energii, albo to Elena miała w sobie to coś co nikt inny.
- Do zobaczenia, Eleno. – Pomachałem jej.
W Posiadłości Salvatore :
Kiedy mój dobry braciszek wyszedł w poszukiwaniu swojej blond barbie, postanowiłem wykorzystać ten czas na mała kradzież worków krwi ze szpitala. Aczkolwiek nie była by to najgorsza zbrodnia jaką popełniłem. Miło było nakarmić się, nie musieć ganiać za jedzeniem. W szpitalu za to jest jedzenie na wynos i jesz ile chcesz, nie miałem poza tym nic lepszego do roboty. Nie pośpiesznie opuściłem mury posiadłości. Droga do szpitala wydawała się wieczna, ale dawno nie miałem okazji na spacer, już dawno zapomniałem jak to jest być człowiekiem, może nigdy do końca nim nie byłem ? zresztą…wracając do spaceru, który wreszcie się skończył. Gdy wszedłem do szpitala mój wzrok przykuła młoda, dość ładna dziewczyna, rozmawiała z lekarzem. Przyglądnąłem się jej uważnie, wydawała mi się taka znajoma, wydawało mi się, że kiedyś już ją widziałem, nie wiem, mieszkam w tym mieście tyle lat, więc to całkiem możliwe. Wzruszyłem ramionami w odpowiedzi sam do siebie, gdy nikt nie patrzył ukradkiem wślizgnąłem się do pomieszczenia z krwią, pobrałem parę worków, tak by starczyło na dzisiejszy wieczór. Wychodząc natchnąłem się na „znajomą” mi dziewczynę.
- Heej. – powiedziałem nieco niepewnie i spojrzałem na dziewczynę z lekkim uśmiechem.- A Ty co, przemycasz krew ? – zaśmiała się błyskotliwie, na prawdę błyskotliwie.
- Niee, jestem asystentem.. – powiedziałem pierwsze co przyszło mi do głowy.
- To w takim razie gdzie twój biały fartuszek ? Chyba, że asystenci teraz noszą kurki skórzane – uśmiechnęła się.
- A no widzisz…przy noszeniu tyle krwi się pobrudził, nie wypada żebym o tej porze chodził w stroju
Halloween
- Trafna uwaga. Tak poza tym jestem Elena – wyciągnęła dłoń w moim kierunku, a ja wolną ręką próbowałem ją uścisnąć.
- Damon. – posłałem jej ciepły uśmiech.
- Elena ! idziesz ? – zawołał jakiś głos, po czym skierowałem wzrok w stronę głosu. Przy wyjściu stał jakiś chłopaczek, widać było, że jeszcze młody, więc zakładam, że to nie jej chłopak, a więc pewnie jest wolna. Ta kalkulacja nie zajęła mi zbyt długo.
- Wybacz, to mój brat Jeremy. Muszę już iść, ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. jej oczy rozpromieniły się niesamowitym blaskiem. Nie sądziłem, że ludzie biją takim pokładem energii, albo to Elena miała w sobie to coś co nikt inny.
- Do zobaczenia, Eleno. – Pomachałem jej.
————————————————————————————————————–
Oczami Eleny :
Damon…to imię skrywało w sobie tak wiele tajemnic, że miałam ochotę wszystkie je poznać. Nikt do tej pory nie zrobił na mnie tak ogromnego wrażenia. Wiem, że na pewno nie był asystentem, ale tak na prawdę mało mnie obchodziło co tam robił, samo spotkanie z nim było dziwnie niesamowite, wiem to brzmi tak przecząco, ale tak właśnie było.Przed szpitalem czekała na nas Jenna.
- Napędziliście mi dużo strachu oboje. Od teraz to ja was będę wozić do szkoły. Wskakujcie – powiedziała, gdy znaleźliśmy się obok auta.
- Muszę spotkać się z Bon w sprawię Caroline, obiecałam jej.
- nie ma sprawy, podwiozę Cię, musisz teraz na siebie uważać. – pogłaskała mnie po ramieniu po czym wsiadłam do auta. Od razu wyciągłam z kieszeni telefon i zatelefonowałam do Bonnie.
- Elena, jak dobrze, że to Ty, czekałam na Twój telefon. Już wszystko w porządku ? – powiedziała zatroskana- Tak, wyszłam ze szpitala. Jenna mnie do Ciebie podwiezie. – powiedziałam spokojnie
- To w takim razie do zobaczenia za chwilę - powiedziała radośnie.
Przez całą drogę myślałam o facecie którego dzisiaj spotkałam. Jego imię, zapach, wzrok, to wszystko nie dawało mi spokoju. Widziałam, że muszę dowiedzieć się co skrywa Damon. Gdy wysiadłam z samochodu, Bonnie czekała na mnie już na werandzie po czym mocno mnie przytuliła. Weszłyśmy do środka.
- Musimy przejrzeć wszystkie księgi. Może zaklęcie lokalizacji by pomogło odnaleźć nam Caroline, ale myślę, że warto przejrzeć wszystko. – wskazała na ogromną stertę książek, wiedziałam, że zajmie nam to całą noc. - To zabierajmy się do pracy – powiedziałam entuzjastycznie.
- Kawy czy herbaty ? – zapytała uśmiechając się do mnie.
————————————————————————————————————-
Oczami Caroline :
Obudziłam się, nie mogłam otworzyć oczu, światło tak strasznie raziło w oczy. Miałam okropny sen, byłam w jakieś piwnicy w której ktoś mnie przetrzymywał.
Usiadłam na łóżku, próbowałam otworzyć oczy. Zaczełam przemacywać kieszenie z nadzieją znalezienia telefonu, lecz kieszenie okazały się puste. Po upływie czasu udało mi się odzyskać wzrok, lecz zaniepokoiło mnie to, że pokój w którym się znalazłam nie był mój, a więc czyj w takim razie ? . Rozejrzałam sie po pokoju, można w sumie powiedzieć, że to była jakaś komnata, była większa chyba o 5 razy od mojej, wystrój był taki staroświęcki, ale dodawał uroku temu pomieszczeniu, wszystko było takie dopasowane, każdy mały szczegół. Domyślałam się, że właściciel nie był jakimś studentem czy mało zarobkowym facetem. Moje przypuszczenia nie okazały się omylne, gdyż do pokoju zawitał mężczyzna o ciemnych włosach, z zarostem i brązowymi oczami, jego strój dokładnie opisywał wystój domu. Podszedł do mojego łóżka i usiadł obok mnie. Poczułam się nieco skrępowana jego bliskością, bo tak na prawdę nie wiem co tu tak właściwie robiłam. Spojrzałam na niego zdezorientowana oczekując odpowiedzi.
- Witaj Caroline, w moich skromnych progach. – uśmiechnął się zawadiacko. – Czy wszystkich obcych witasz w ten sposób w swoim domu ? – zapytałam z ironią w głosie, a on się zaśmiał, jego reakcja sprawiła, że byłam jeszcze bardziej poirytowana.
- Może uświadomisz mnie czym sobie zasłużyłam by być tutaj ? to jakiś zaszczyt ? Wygrałam dwutygodniowy pobyt z porywaczem ? czy może chcesz wymusić okup od mojej rodziny? w co wątpię bo widzę, że pieniędzy Ci nie brakuje. Moja mama jest policjantką, więc jak tylko Cię znajdzie skopie Ci tyłek. – warknęłam. Byłam potwornie zła, a na dodatek obolała.
- Pod warunkiem, że Twoja matka jest tak ostra jak Ty. – uśmiechnął się zadziornie. Jak ja nienawidzę takich facetów, którzy myślą, że są Bóg wie kim, myślał, że polece na tanią bajerkę.
- Wiesz co ? żałosny jesteś ! Na dodatek zajmie się Tobą mój chłopak i…
Chciałam dokończyć, ale nagle mi przerwał.- Uważasz, że mam się bać Stefana Salvatore ? Nie dość, że zadziorna to jeszcze zabawna – zaśmiał się jeszcze głośniej niż dotychczas.
- Gdzie są moje maniery gdybym się nie przedstawił.
Klaus, Klaus Mikaelson .
Znamy porywacza, ale wciąż nie znamy jego motywu. Do czego zmierza Klaus ? i co skrywa ?
—————————————————————————————————————
Ps. Przepraszam was, że tak długo, ale szkoła i nauka i matura, jestem padnięta i nie miałam czasu, postaram się nie robić tak długich przerw i mam nadzieje, że mnie zrozumiecie. Oby wam się spodobało. Czekam na komentarze co o tym sądzicie
Oczami Eleny :
Damon…to imię skrywało w sobie tak wiele tajemnic, że miałam ochotę wszystkie je poznać. Nikt do tej pory nie zrobił na mnie tak ogromnego wrażenia. Wiem, że na pewno nie był asystentem, ale tak na prawdę mało mnie obchodziło co tam robił, samo spotkanie z nim było dziwnie niesamowite, wiem to brzmi tak przecząco, ale tak właśnie było.Przed szpitalem czekała na nas Jenna.
- Napędziliście mi dużo strachu oboje. Od teraz to ja was będę wozić do szkoły. Wskakujcie – powiedziała, gdy znaleźliśmy się obok auta.
- Muszę spotkać się z Bon w sprawię Caroline, obiecałam jej.
- nie ma sprawy, podwiozę Cię, musisz teraz na siebie uważać. – pogłaskała mnie po ramieniu po czym wsiadłam do auta. Od razu wyciągłam z kieszeni telefon i zatelefonowałam do Bonnie.
- Elena, jak dobrze, że to Ty, czekałam na Twój telefon. Już wszystko w porządku ? – powiedziała zatroskana- Tak, wyszłam ze szpitala. Jenna mnie do Ciebie podwiezie. – powiedziałam spokojnie
- To w takim razie do zobaczenia za chwilę - powiedziała radośnie.
Przez całą drogę myślałam o facecie którego dzisiaj spotkałam. Jego imię, zapach, wzrok, to wszystko nie dawało mi spokoju. Widziałam, że muszę dowiedzieć się co skrywa Damon. Gdy wysiadłam z samochodu, Bonnie czekała na mnie już na werandzie po czym mocno mnie przytuliła. Weszłyśmy do środka.
- Musimy przejrzeć wszystkie księgi. Może zaklęcie lokalizacji by pomogło odnaleźć nam Caroline, ale myślę, że warto przejrzeć wszystko. – wskazała na ogromną stertę książek, wiedziałam, że zajmie nam to całą noc. - To zabierajmy się do pracy – powiedziałam entuzjastycznie.
- Kawy czy herbaty ? – zapytała uśmiechając się do mnie.
————————————————————————————————————-
Oczami Caroline :
Obudziłam się, nie mogłam otworzyć oczu, światło tak strasznie raziło w oczy. Miałam okropny sen, byłam w jakieś piwnicy w której ktoś mnie przetrzymywał.
Usiadłam na łóżku, próbowałam otworzyć oczy. Zaczełam przemacywać kieszenie z nadzieją znalezienia telefonu, lecz kieszenie okazały się puste. Po upływie czasu udało mi się odzyskać wzrok, lecz zaniepokoiło mnie to, że pokój w którym się znalazłam nie był mój, a więc czyj w takim razie ? . Rozejrzałam sie po pokoju, można w sumie powiedzieć, że to była jakaś komnata, była większa chyba o 5 razy od mojej, wystrój był taki staroświęcki, ale dodawał uroku temu pomieszczeniu, wszystko było takie dopasowane, każdy mały szczegół. Domyślałam się, że właściciel nie był jakimś studentem czy mało zarobkowym facetem. Moje przypuszczenia nie okazały się omylne, gdyż do pokoju zawitał mężczyzna o ciemnych włosach, z zarostem i brązowymi oczami, jego strój dokładnie opisywał wystój domu. Podszedł do mojego łóżka i usiadł obok mnie. Poczułam się nieco skrępowana jego bliskością, bo tak na prawdę nie wiem co tu tak właściwie robiłam. Spojrzałam na niego zdezorientowana oczekując odpowiedzi.
- Witaj Caroline, w moich skromnych progach. – uśmiechnął się zawadiacko. – Czy wszystkich obcych witasz w ten sposób w swoim domu ? – zapytałam z ironią w głosie, a on się zaśmiał, jego reakcja sprawiła, że byłam jeszcze bardziej poirytowana.
- Może uświadomisz mnie czym sobie zasłużyłam by być tutaj ? to jakiś zaszczyt ? Wygrałam dwutygodniowy pobyt z porywaczem ? czy może chcesz wymusić okup od mojej rodziny? w co wątpię bo widzę, że pieniędzy Ci nie brakuje. Moja mama jest policjantką, więc jak tylko Cię znajdzie skopie Ci tyłek. – warknęłam. Byłam potwornie zła, a na dodatek obolała.
- Pod warunkiem, że Twoja matka jest tak ostra jak Ty. – uśmiechnął się zadziornie. Jak ja nienawidzę takich facetów, którzy myślą, że są Bóg wie kim, myślał, że polece na tanią bajerkę.
- Wiesz co ? żałosny jesteś ! Na dodatek zajmie się Tobą mój chłopak i…
Chciałam dokończyć, ale nagle mi przerwał.- Uważasz, że mam się bać Stefana Salvatore ? Nie dość, że zadziorna to jeszcze zabawna – zaśmiał się jeszcze głośniej niż dotychczas.
- Gdzie są moje maniery gdybym się nie przedstawił.
Klaus, Klaus Mikaelson .
Znamy porywacza, ale wciąż nie znamy jego motywu. Do czego zmierza Klaus ? i co skrywa ?
—————————————————————————————————————
Ps. Przepraszam was, że tak długo, ale szkoła i nauka i matura, jestem padnięta i nie miałam czasu, postaram się nie robić tak długich przerw i mam nadzieje, że mnie zrozumiecie. Oby wam się spodobało. Czekam na komentarze co o tym sądzicie
#4 Kontynuacja...
W posiadłości Salvatore :
Oczami Stefana :
- Wiesz gdzie mogę go znaleźć ? – Zapytałem, cała sytuacja była dla mnie zagadkowa, nie miałem pojęcia co Caroline robiła tego wieczoru z Lockwood’em i czemu mnie okłamała lub w najgorszym wypadku jest to głupia zagrywka Damon. Jedyne co wiedziałem to to, że muszę sprawdzić wszystkie możliwości, nawet te podsunięte przez Damona. W tym czasie nie zawahałem się nad niczym, byłem świadomy, że liczy się czas i życie Caroline.
- Trening ze starym Gilbertem. Nie dziękuj – Damon nalał sobie do szklanki whisky i podniósł szklankę ku górze na znak toastu i upił ogromny łyk.
Zmierzyłem do wyjścia, kiedy odwróciłem się jeszcze i spojrzałem ze zdziwieniem na Damona :
- Skąd Ty to wszystko wiesz ?
- Nawet nie wiesz bracie, jakie może być interesujące śledzenie życia tych zwykłych, szarych ludzi. – uniósł kącik ust w uśmiechu.
- Jasne..- powiedziałem, nie mając zamiaru skupiać się teraz na osobie mojego brata. Wyszedłem, udałem się do miejscowego liceum, do którego uczęszczały wszystkie dzieciaki w mieście. Nie zajęło mi długo szukanie Tylera, gdyż od razu zauważyłem go na boisku szkolnym, nie zwlekałem z podjęciem rozmowy. W wampirzym odruchu zaciągnąłem Tylera do zaułku w którym nikt by nas nie napotkał.
- Gdzie jest Caroline ? – przycisnąłem go do ściany unosząc za koszulkę.
- Hej hej…spokojnie…- Tyler uniósł ręce lekko do góry na wysokości ramion.
Puściłem go po czym upadł na ziemie. Jak na koszykarza nie zgrabnie podniósł się z podłoża.Przyjrzał mi się uważnie :
- Stefan Salvatore ? – zapytał nie do końca przekonany.
- nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Widziałeś się z nią wczoraj prawda ? więc teraz powiedz mi gdzie ona jest albo połamię Ci obie nogi i już nigdy nie popiszesz się swoim dwutaktem. – w moim głosie brzmiała desperacja, rozdrażnienie, złość.
- To prawda, widziałem się wczoraj z Caroline. Może gadaliśmy godzinę, a potem wyszła, poszła do domu, a ja zostałem. Tyle. Ale co z nią ? -zmarszczył lekko czoło, oczekując odpowiedzi.
- Nie wróciła od wczoraj do domu, a Ty jesteś ostatnią osobą która ją widziała – powiedziałem mocno ostatnie słowa i popchnąłem go na mur. Całej dyskusji przyglądał się trener Gilbert.
- Słyszałem o zaginięciu Caroline, moją żona i jej matka już się tym zajmują. Stefan, jeśli chcesz pomóc, nie prowadź śledztwa na własną rękę, to może być niebezpieczne, nie powinieneś się narażać. – powiedział, wtrącając się do rozmowy.
—————————————————————————————————————-
W Szpitalu :
Oczami Eleny :
Leżenie w szpitalu było dla mnie męką zwłaszcza w czasie, kiedy zaginęła Caroline. Cała ta sprawa mnie zaniepokoiła, nie miałam pomysłu gdzie jej szukać, kogo zapytać.
Leżąc i rozmyślając nad zniknięciem przyjaciół zaczął dzwonić mój telefon, sięgnęłam ręką do półki na której leżał i odebrałam.
- Hej Elena, tu Bonnie, słyszałam o Caroline, dzwoniła do mnie jej mama, była strasznie przejęta jej zniknięciem, prosiła mnie o pomoc w jej znalezieniu. Myślę, że mogłabym czegoś poszukać w księgach, ale potrzebuje twojej pomocy, możesz do mnie wpaść ? – Bonnie była tak samo wszystkim poruszona, zresztą wszyscy byliśmy, wszyscy kochaliśmy tą blond wariatkę, którą była Caroline.
- Jestem jeszcze w szpitalu, ale myślę, że mnie dzisiaj wypiszą. Odezwę się do Ciebie jak tylko mnie stąd wypuszczą. – powiedziałam to tak jak by to nie było nic wielkiego.
- W Szpitalu ?! Elena co się dzieje ?! – zapytała zdenerwowana.
- To nic takiego Bonn, ja i Jeremy mieliśmy wypadek w drodze do szkoły, jesteśmy cali, nie martw się, oddzwonię do Ciebie. Cześć.
Rozłączyłam się, odłożyłam telefon na półkę zabierając głęboki oddech. W tym momencie to mojej sali szpitalnej wszedł nauczyciel historii.
- Witaj Eleno, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. – powiedział nieśmiało.
- Panie Saltzman to miło widzieć tutaj Pana. – uśmiechnęłam się pogodnie do nauczyciela. Alaric Saltzman nie tylko był nauczycielem historii w liceum, ale przyjacielem uczniów, jako jedyny starał się nas zrozumieć i nam pomagał, jak tylko mógł, to on stawał po naszej stronie jako jedyny.
- Dowiedziałem się od twojej ciotki, że Ty i Jeremy mieliście wypadek, chciałem zobaczyć jak się czujecie. Myślę Eleno, że za wiele obowiązków na siebie bierzesz i to Cię przerasta. Rozumiem, że Ci trudno, ale musisz na chwile zwolnić i pomyśleć o sobie.. – w jego oczach było coś niesamowitego, ten błysk współczucia i zrozumienia, chęć pomocy. Widziałam, że się przejmował tym co się stało, nie chciałam, żeby aż tak martwił się moimi problemami.
- Ale to na prawdę nic takiego, po prostu jakieś zwierze rzuciło mi się pod koła, to wszystko – na słowo „zwierze” wyraz twarzy Pana Saltzmana zmienił się na wyraz pewien obawy jakby miał pojęcie o czym mówię, jakby się czegoś bał, w tym momencie nie wiedziałam co ukrywa przed nami i co wie.
——————————————————————————————————-
Oczami Caroline :
Czułam pulsujący ból w głowie, czułam jak boli mnie każdy fragment mojego ciała. Otworzyłam powoli oczy, widziałam tylko głuchą ciemność, nie byłam pewna czy straciłam wzrok czy zostałam zamknięta w ciemnym pomieszczeniu. Wilgoć i chłód wskazywały na drugą opcje. Nie wiedziałam co się stało, że znalazłam się w tak paskudnym miejscu całkiem sama. Próbowałam przywrócić ostatnie wydarzenia i przypomniałam sobie, że ostatnie co pamiętam to to, że opuszczałam Mystic Gril, a potem wielki ból zadany mi w głowie i nic więcej, a teraz jestem tutaj. Byłam strasznie słaba, dotykając dłonią po głowie poczułam stróżki krwi spływające mi po skroniach, musiałam bardzo mocno oberwać, nie miałam siły wstać, nie widziałam jak uciec i się uwolnić, nie wiedziałam kto chciał zrobić mi krzywdę. Przez uderzenie w głowę, mój wzrok był bardzo słaby i nie wyraźny, zobaczyłam w pewnej oddali światło, a nim jakąś męską sylwetkę ( przypuszczając po konturach ) nie widziałam dokładnie tej osoby. Usłyszałam ciche : ” Caroline..”, później mężczyzna ( prawdopodobnie ) zbliżył się do mnie, nie widziałam jego twarzy, widziałam wszystko rozmazane, a na dodatek nie było zbyt jasno. Poczułam jak coś wstrzykuje mi w rękę. Ostatnie słowa jakie usłyszałam to :
” Zdrzemnij się jeszcze…ślicznotko”…i zapadłam w sen.
Jeśli nie Tyler, to kto mógł dopuścić się tej zbrodni ? Kto może być głównym podejrzanym ?
——————————————————————————————-
Ps. Zmieniłam trochę formę opowiadania, ale mam nadzieję, że wam się spodoba Czekam na wasze komentarze o które bardzo proszę ! zostawcie po sobie ten mały ślad, będę bardzo szczęśliwa i wdzięczna. Odwdzięczę się komentarzem na waszych blogach ! Piszcie jak wam się podoba
Oczami Stefana :
- Wiesz gdzie mogę go znaleźć ? – Zapytałem, cała sytuacja była dla mnie zagadkowa, nie miałem pojęcia co Caroline robiła tego wieczoru z Lockwood’em i czemu mnie okłamała lub w najgorszym wypadku jest to głupia zagrywka Damon. Jedyne co wiedziałem to to, że muszę sprawdzić wszystkie możliwości, nawet te podsunięte przez Damona. W tym czasie nie zawahałem się nad niczym, byłem świadomy, że liczy się czas i życie Caroline.
- Trening ze starym Gilbertem. Nie dziękuj – Damon nalał sobie do szklanki whisky i podniósł szklankę ku górze na znak toastu i upił ogromny łyk.
Zmierzyłem do wyjścia, kiedy odwróciłem się jeszcze i spojrzałem ze zdziwieniem na Damona :
- Skąd Ty to wszystko wiesz ?
- Nawet nie wiesz bracie, jakie może być interesujące śledzenie życia tych zwykłych, szarych ludzi. – uniósł kącik ust w uśmiechu.
- Jasne..- powiedziałem, nie mając zamiaru skupiać się teraz na osobie mojego brata. Wyszedłem, udałem się do miejscowego liceum, do którego uczęszczały wszystkie dzieciaki w mieście. Nie zajęło mi długo szukanie Tylera, gdyż od razu zauważyłem go na boisku szkolnym, nie zwlekałem z podjęciem rozmowy. W wampirzym odruchu zaciągnąłem Tylera do zaułku w którym nikt by nas nie napotkał.
- Gdzie jest Caroline ? – przycisnąłem go do ściany unosząc za koszulkę.
- Hej hej…spokojnie…- Tyler uniósł ręce lekko do góry na wysokości ramion.
Puściłem go po czym upadł na ziemie. Jak na koszykarza nie zgrabnie podniósł się z podłoża.Przyjrzał mi się uważnie :
- Stefan Salvatore ? – zapytał nie do końca przekonany.
- nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Widziałeś się z nią wczoraj prawda ? więc teraz powiedz mi gdzie ona jest albo połamię Ci obie nogi i już nigdy nie popiszesz się swoim dwutaktem. – w moim głosie brzmiała desperacja, rozdrażnienie, złość.
- To prawda, widziałem się wczoraj z Caroline. Może gadaliśmy godzinę, a potem wyszła, poszła do domu, a ja zostałem. Tyle. Ale co z nią ? -zmarszczył lekko czoło, oczekując odpowiedzi.
- Nie wróciła od wczoraj do domu, a Ty jesteś ostatnią osobą która ją widziała – powiedziałem mocno ostatnie słowa i popchnąłem go na mur. Całej dyskusji przyglądał się trener Gilbert.
- Słyszałem o zaginięciu Caroline, moją żona i jej matka już się tym zajmują. Stefan, jeśli chcesz pomóc, nie prowadź śledztwa na własną rękę, to może być niebezpieczne, nie powinieneś się narażać. – powiedział, wtrącając się do rozmowy.
—————————————————————————————————————-
W Szpitalu :
Oczami Eleny :
Leżenie w szpitalu było dla mnie męką zwłaszcza w czasie, kiedy zaginęła Caroline. Cała ta sprawa mnie zaniepokoiła, nie miałam pomysłu gdzie jej szukać, kogo zapytać.
Leżąc i rozmyślając nad zniknięciem przyjaciół zaczął dzwonić mój telefon, sięgnęłam ręką do półki na której leżał i odebrałam.
- Hej Elena, tu Bonnie, słyszałam o Caroline, dzwoniła do mnie jej mama, była strasznie przejęta jej zniknięciem, prosiła mnie o pomoc w jej znalezieniu. Myślę, że mogłabym czegoś poszukać w księgach, ale potrzebuje twojej pomocy, możesz do mnie wpaść ? – Bonnie była tak samo wszystkim poruszona, zresztą wszyscy byliśmy, wszyscy kochaliśmy tą blond wariatkę, którą była Caroline.
- Jestem jeszcze w szpitalu, ale myślę, że mnie dzisiaj wypiszą. Odezwę się do Ciebie jak tylko mnie stąd wypuszczą. – powiedziałam to tak jak by to nie było nic wielkiego.
- W Szpitalu ?! Elena co się dzieje ?! – zapytała zdenerwowana.
- To nic takiego Bonn, ja i Jeremy mieliśmy wypadek w drodze do szkoły, jesteśmy cali, nie martw się, oddzwonię do Ciebie. Cześć.
Rozłączyłam się, odłożyłam telefon na półkę zabierając głęboki oddech. W tym momencie to mojej sali szpitalnej wszedł nauczyciel historii.
- Witaj Eleno, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. – powiedział nieśmiało.
- Panie Saltzman to miło widzieć tutaj Pana. – uśmiechnęłam się pogodnie do nauczyciela. Alaric Saltzman nie tylko był nauczycielem historii w liceum, ale przyjacielem uczniów, jako jedyny starał się nas zrozumieć i nam pomagał, jak tylko mógł, to on stawał po naszej stronie jako jedyny.
- Dowiedziałem się od twojej ciotki, że Ty i Jeremy mieliście wypadek, chciałem zobaczyć jak się czujecie. Myślę Eleno, że za wiele obowiązków na siebie bierzesz i to Cię przerasta. Rozumiem, że Ci trudno, ale musisz na chwile zwolnić i pomyśleć o sobie.. – w jego oczach było coś niesamowitego, ten błysk współczucia i zrozumienia, chęć pomocy. Widziałam, że się przejmował tym co się stało, nie chciałam, żeby aż tak martwił się moimi problemami.
- Ale to na prawdę nic takiego, po prostu jakieś zwierze rzuciło mi się pod koła, to wszystko – na słowo „zwierze” wyraz twarzy Pana Saltzmana zmienił się na wyraz pewien obawy jakby miał pojęcie o czym mówię, jakby się czegoś bał, w tym momencie nie wiedziałam co ukrywa przed nami i co wie.
——————————————————————————————————-
Oczami Caroline :
Czułam pulsujący ból w głowie, czułam jak boli mnie każdy fragment mojego ciała. Otworzyłam powoli oczy, widziałam tylko głuchą ciemność, nie byłam pewna czy straciłam wzrok czy zostałam zamknięta w ciemnym pomieszczeniu. Wilgoć i chłód wskazywały na drugą opcje. Nie wiedziałam co się stało, że znalazłam się w tak paskudnym miejscu całkiem sama. Próbowałam przywrócić ostatnie wydarzenia i przypomniałam sobie, że ostatnie co pamiętam to to, że opuszczałam Mystic Gril, a potem wielki ból zadany mi w głowie i nic więcej, a teraz jestem tutaj. Byłam strasznie słaba, dotykając dłonią po głowie poczułam stróżki krwi spływające mi po skroniach, musiałam bardzo mocno oberwać, nie miałam siły wstać, nie widziałam jak uciec i się uwolnić, nie wiedziałam kto chciał zrobić mi krzywdę. Przez uderzenie w głowę, mój wzrok był bardzo słaby i nie wyraźny, zobaczyłam w pewnej oddali światło, a nim jakąś męską sylwetkę ( przypuszczając po konturach ) nie widziałam dokładnie tej osoby. Usłyszałam ciche : ” Caroline..”, później mężczyzna ( prawdopodobnie ) zbliżył się do mnie, nie widziałam jego twarzy, widziałam wszystko rozmazane, a na dodatek nie było zbyt jasno. Poczułam jak coś wstrzykuje mi w rękę. Ostatnie słowa jakie usłyszałam to :
” Zdrzemnij się jeszcze…ślicznotko”…i zapadłam w sen.
Jeśli nie Tyler, to kto mógł dopuścić się tej zbrodni ? Kto może być głównym podejrzanym ?
——————————————————————————————-
Ps. Zmieniłam trochę formę opowiadania, ale mam nadzieję, że wam się spodoba Czekam na wasze komentarze o które bardzo proszę ! zostawcie po sobie ten mały ślad, będę bardzo szczęśliwa i wdzięczna. Odwdzięczę się komentarzem na waszych blogach ! Piszcie jak wam się podoba
#3 Poszukiwania Caroline
Stefan nerwowo zaczął spacerować, miał nadzieję, że Elena będzie
miała dobrą wiadomość w sprawie Caroline. Czuł się winny za jej
zniknięcie. Wiedział, że straci uznanie w oczach matki swojej
dziewczyny, że nie przypilnował, żeby wróciła do domu,
że pozostawił ją i pozwolił by stała jej się krzywda.
- Sprawdzałeś już wszędzie ? pytałeś innych ? – po kilku minutach milczenia, odezwała się Elena.
- Jesteś pierwszą osobą z którą się skontaktowałem, Caro wskazała na Ciebie, dlatego byłem pewny, że po spotkaniu z Tobą wszystko się wyjaśni. – w jego głosie było słychać zmartwienie i wielką obawę.
- Ja…na prawdę nie wiem czemu Caroline powiedziała, że spotyka się ze mną, może chciała zrobić mi niespodziankę….nie…wątpię…ona zawsze mnie uprzedza za nim do mnie wpadnie, może po prostu spotkała się z kimś innym…a ja miałam być tylko przykrywką ? – spojrzała na niego unosząc jedną brew w zastanowieniu.
- z kimś innym ? nie, nie wierze. Musiało się coś stać, a ja zrobię wszystko by się dowiedzieć co . Zostawię Ci mój numer na wszelki wypadek gdybyś się czegoś dowiedziała albo potrzebowała czegoś. – Stefan wyciągnął z kieszeni długopis i mała karteczkę na której zapisał numer po czym wręczył Elenie.
- Dziękuje, dam znać jak tylko coś będę wiedziała. Uważaj na siebie Stefan i miło było Cię poznać. – uśmiechnęła się przyjaźnie do chłopaka.
- Wracaj do zdrowia, Eleno – wypowiadając ostatnie słowa opuścił szpital.
——————————————————————————————————–
W posiadłości Salvatorów :
- Proszę, Proszę, Proszę….kogo tu mamy ? – uśmiechnął się ironicznie, złośliwy brat Stefana – Damon.
- Damon…cóż za miły widok zobaczyć Cię w domu… – odpowiedział ironicznie Stefan.
Damon i Stefan byli braćmi, bardzo związanymi ze sobą, ale różniły ich charaktery. To Stefan był tym spokojnym, dobrym chłopakiem, a Damon zawsze przysparzał kłopotów i problemów. Mimo swoich złośliwości wobec siebie byli ze sobą zżyci.
- Pomyślałem sobie, że chętnie zobaczę jak męczysz się pijąc krew z wiewiórek…powinieneś z tym skończyć stary i spróbować czegoś lepszego – Damon pchnął w stronę Stefana rudowłosą dziewczynę, z jej szyji spływały stróżki krwi.
- Wracasz po to bym musiał kolejny raz po Tobie sprzątać ? – spytał Stefan po czym popatrzył w oczy dziewczyny i powiedział :
- Uciekniesz teraz stąd jak najdalej, nigdy tutaj nie wrócisz i zapomnisz co się wydarzyło. – Stefan puścił dziewczynę, a ona natychmiast uciekła.
- Jak zwykle zabierasz całą frajdę…cały Stefan – Damon teatralnie wywrócił oczami, po czym zasiadł w swoim ulubionym, skórzanym w fotelu i nalał ukochanej whisky. Stefan bez słowa udał się do biblioteczki w ich salonie, był to wielki regał na całą ścian na której znajdowały się różne stare księgi. Stefan zaczął zachłannie czegoś szukać.
- Widzę bracie, że zamiast korzystać z byciem wampirem, wolisz pogrążać się w lekturach…to jest dobre dla ludzi… – upił kolejnego łyka rozsiadając się w fotelu.
Stefan ignorował uwagi Damon, był zbyt zajęty szukaniem poszlak w poszukiwaniu Caroline.
- Okeej…rozumiem, że nie masz ochoty ze mną rozmawiać. Stefan ja wiem, że to bycie wampirem w ogóle Cię nie kręci, ale stało się….i… – Damon podszedł do Stefana stojącego przy regale i zauważył, że przegląda stare księgi czarownic.
- Od kiedy interesuje Cię „Czary mary” ? – zakpił upijając ostatniego łyka.
- Od kiedy zaginęła Caroline…- w końcu wycedził przez zęby Stefan.
- O uuu…nie przypilnowałeś swojej blond piękności…przykro mi Stefan, ale z dziewczynami trzeba krótko – uśmiechnął się złośliwie po czym ruszył do barku po kolejną dawkę. Stefan w wampirzym tempie zatrzymał brata, mocno chwytając go za ramię.
- Powiedz, co jej zrobiłeś ? – zapytał złowieszczo.
- Stary, myślisz, że mnie kręcą laski takie jak Ciebie ?Wyluzuj…nie tknąłem twojej barbie….- wyszarpnął się z uścisku Stefana.
- Zginęła wczoraj wieczorem, kiedy się z nią pożegnałem…
- Wczoraj ? Widziałem ją w Mystic Grill, świetnie bawiła się z jakiś mężczyzna. – wzruszył ramionami.
- z kim ? – Stefan nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał.
- Tyler lockwood, miejscowy mięśniak z drużyny koszykarskiej.
Czy to Tyler stoi za zniknięciem Caroline ?
——————————————————————————————————
PS. przepraszam, że słabe, ale potrzebuje czasu i waszej cierpliwości
czekam na wasze komentarze które pomogą mi ulepszyć bloga
Pozdrawiam
Rebel
że pozostawił ją i pozwolił by stała jej się krzywda.
- Sprawdzałeś już wszędzie ? pytałeś innych ? – po kilku minutach milczenia, odezwała się Elena.
- Jesteś pierwszą osobą z którą się skontaktowałem, Caro wskazała na Ciebie, dlatego byłem pewny, że po spotkaniu z Tobą wszystko się wyjaśni. – w jego głosie było słychać zmartwienie i wielką obawę.
- Ja…na prawdę nie wiem czemu Caroline powiedziała, że spotyka się ze mną, może chciała zrobić mi niespodziankę….nie…wątpię…ona zawsze mnie uprzedza za nim do mnie wpadnie, może po prostu spotkała się z kimś innym…a ja miałam być tylko przykrywką ? – spojrzała na niego unosząc jedną brew w zastanowieniu.
- z kimś innym ? nie, nie wierze. Musiało się coś stać, a ja zrobię wszystko by się dowiedzieć co . Zostawię Ci mój numer na wszelki wypadek gdybyś się czegoś dowiedziała albo potrzebowała czegoś. – Stefan wyciągnął z kieszeni długopis i mała karteczkę na której zapisał numer po czym wręczył Elenie.
- Dziękuje, dam znać jak tylko coś będę wiedziała. Uważaj na siebie Stefan i miło było Cię poznać. – uśmiechnęła się przyjaźnie do chłopaka.
- Wracaj do zdrowia, Eleno – wypowiadając ostatnie słowa opuścił szpital.
——————————————————————————————————–
W posiadłości Salvatorów :
- Proszę, Proszę, Proszę….kogo tu mamy ? – uśmiechnął się ironicznie, złośliwy brat Stefana – Damon.
- Damon…cóż za miły widok zobaczyć Cię w domu… – odpowiedział ironicznie Stefan.
Damon i Stefan byli braćmi, bardzo związanymi ze sobą, ale różniły ich charaktery. To Stefan był tym spokojnym, dobrym chłopakiem, a Damon zawsze przysparzał kłopotów i problemów. Mimo swoich złośliwości wobec siebie byli ze sobą zżyci.
- Pomyślałem sobie, że chętnie zobaczę jak męczysz się pijąc krew z wiewiórek…powinieneś z tym skończyć stary i spróbować czegoś lepszego – Damon pchnął w stronę Stefana rudowłosą dziewczynę, z jej szyji spływały stróżki krwi.
- Wracasz po to bym musiał kolejny raz po Tobie sprzątać ? – spytał Stefan po czym popatrzył w oczy dziewczyny i powiedział :
- Uciekniesz teraz stąd jak najdalej, nigdy tutaj nie wrócisz i zapomnisz co się wydarzyło. – Stefan puścił dziewczynę, a ona natychmiast uciekła.
- Jak zwykle zabierasz całą frajdę…cały Stefan – Damon teatralnie wywrócił oczami, po czym zasiadł w swoim ulubionym, skórzanym w fotelu i nalał ukochanej whisky. Stefan bez słowa udał się do biblioteczki w ich salonie, był to wielki regał na całą ścian na której znajdowały się różne stare księgi. Stefan zaczął zachłannie czegoś szukać.
- Widzę bracie, że zamiast korzystać z byciem wampirem, wolisz pogrążać się w lekturach…to jest dobre dla ludzi… – upił kolejnego łyka rozsiadając się w fotelu.
Stefan ignorował uwagi Damon, był zbyt zajęty szukaniem poszlak w poszukiwaniu Caroline.
- Okeej…rozumiem, że nie masz ochoty ze mną rozmawiać. Stefan ja wiem, że to bycie wampirem w ogóle Cię nie kręci, ale stało się….i… – Damon podszedł do Stefana stojącego przy regale i zauważył, że przegląda stare księgi czarownic.
- Od kiedy interesuje Cię „Czary mary” ? – zakpił upijając ostatniego łyka.
- Od kiedy zaginęła Caroline…- w końcu wycedził przez zęby Stefan.
- O uuu…nie przypilnowałeś swojej blond piękności…przykro mi Stefan, ale z dziewczynami trzeba krótko – uśmiechnął się złośliwie po czym ruszył do barku po kolejną dawkę. Stefan w wampirzym tempie zatrzymał brata, mocno chwytając go za ramię.
- Powiedz, co jej zrobiłeś ? – zapytał złowieszczo.
- Stary, myślisz, że mnie kręcą laski takie jak Ciebie ?Wyluzuj…nie tknąłem twojej barbie….- wyszarpnął się z uścisku Stefana.
- Zginęła wczoraj wieczorem, kiedy się z nią pożegnałem…
- Wczoraj ? Widziałem ją w Mystic Grill, świetnie bawiła się z jakiś mężczyzna. – wzruszył ramionami.
- z kim ? – Stefan nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał.
- Tyler lockwood, miejscowy mięśniak z drużyny koszykarskiej.
Czy to Tyler stoi za zniknięciem Caroline ?
——————————————————————————————————
PS. przepraszam, że słabe, ale potrzebuje czasu i waszej cierpliwości
czekam na wasze komentarze które pomogą mi ulepszyć bloga
Pozdrawiam
Rebel
#2 Mystic Falls
23 Marzec – W tym czasie w Mystic powoli kończyła się pora
zimowa. Powoli topniał śnieg, wszystko wokół nabierało koloru, życia,
ulice przestały wydawać się tak szare i puste. Mimo, że miasto zaczynało
tętnić życiem to nie był dobry dzień dla mieszkańców tego miasteczka.
Wydawałoby się, że to spokojne, mało zaludnione miasto, a tym czasem
skrywało wielką, mroczną w sobie tajemnice. To właśnie tego dnia
wszystko się zaczęło, tego dnia rozpoczęła się okropna wojna między
dobrem, a złem, między wolnością, a niewolą. Wróćmy zatem do początku.
Gdy wybiła godzina 6.30 Elena Gilbert ( piękna dziewczyna o pięknych,
długich falujących ciemnych włosach i ciemnych oczach. Wychowywała się w
Mystic Falls
od urodzenia, jej rodzice ciężko pracują – Ojciec jest trenerem grupy
koszykarskiej której Elena dopinguje jako cheelederka, a Matka – jest
burmistrzem miasta. Ma młodszego o 3 lata brata Jeremiego.) zerwała się z
łóżka, tego dnia miała odwieźć młodszego brata do szkoły. W pośpiechu
się wyszykowała, gdy zeszła na dół Jeremy był gotowy do wyjścia, wsiedli
do samochodu i ruszyli, Elena jeździła srebrnym fiatem, niestety
rodzice nie zgodzili się na zakup nowego auta dopóki nie poprawi stopni.
Państwo Gilbert byli ciągle zapracowani, mało kiedy widywano ich w domu
z dziećmi, dlatego w czasie ich nieobecności zajmowała się nimi ich
Ciotka Jenna . Elena jechała w pośpiechu, nie zwracała uwagi na nic,
gdy nagle przed jej maską mignęła czarna postać, Elena była bardzo
zdezorientowana i wystraszona więc gwałtownie skręciła wjeżdżając w
pobliskie drzewo. Całe zdarzenie widział miejscowy przechodzień, który
nie daleko tamtędy szedł i natychmiast zadzwonił po pogotowie. Po 15
minutach dwie karetki zabrały do szpitala Elenę i Jeremiego. Na miejscu
natychmiast zostały im zrobione wszystkie badania, ale nic nie zagrażało
im życiu. Do szpitala przyjechała ciotka Jenna która o wypadku została
poinformowana przez policje. Ciotka bardzo martwiła się o Elenę i
Jeremiego, kochała ich jak własne dzieci i to ona spędzała z nim
najwięcej czasu, to ona ich wychowała. Gdy tylko lekarz zakończył
badania wyszedł do Panny Summer by poinformować ją o stanie zdrowia
rodzeństwa. Na wieść o tym, że to nic groźnego Jenna się uspokoiła. Do
recepcji podszedł wysoki, przystojny, o postawnej budowie mężczyzna, na
nosie miał czarne, przeciw słoneczne okulary marki Reyban. Z pod
ciemnych okularów spojrzał na recepcjonistkę.
- Mogę w czymś Panu pomóc ? – spytała, zauważając mężczyznę który jej się przygląda.
- Czy w tym szpitalu leży Elena i Jeremy Gilbert ? – zapytał, ściągając okulary.
Na sobie miał popielatką obcisłą koszulkę i wytarte jeansy. Oparł się swobodnie o ladę recepcji.
- Jest Pan z kimś z rodziny ? – zapytała kobieta, lekko lekceważąc mężczyznę i przeglądając papiery.
- Nie, a to jakiś problem ? – uśmiechnął się zalotnie.
- Nie udzielamy informacji osobą z poza rodziny, przykro mi. – powiedziała obojętnie, odwracając się do niego tyłem, grzebiąc coś w szufladach. Mężczyzna bardzo niezadowolony z odmowy recepcjonistki w swoim wampirzym tępię znalazł się przed nią, złapał ją mocno za ramie i wpatrując się w jej oczy powiedział :
- A teraz powiesz mi, grzecznie, gdzie leży Elena Gilbert i zapomnisz, że tu byłem.
Kobieta pokiwała automatycznie głową
- Sala 202
Przystojny brunet puścił kobietę i udał się do wskazanej przez nią Sali. Kiedy dotarł do Sali przez szybę zobaczył, że Elena nie jest sama, obok niej siedziała rudowłosa kobieta – Jenna. Mężczyzna postanowił, że poczeka aż kobieta opuści sale. Po kwadransie Jenna wyszła z Sali szpitalnej i udała się do wyjścia. Mężczyzną wykorzystawszy tą okazje szybko udał się do Sali .
- Ty jesteś Elena Gilbert, prawda ? – zapytał od razu po wejściu do środka.
- Taaak..- powiedziała zastanawiając się skąd zna ją mężczyzna.
- Stefan Salvatore – przedstawił się z uśmiechem.
- Stefan…..Tak ! Stefan chłopak Caroline ? – skojarzyła po chwili. Było jej to pierwsze spotkanie ze Stefanem, znała go tylko z opowiadań przyjaciółki.
- Widzę, że Caro wspominała Ci o mnie, to miłe – uśmiechnął się lekko. Po jego wyrazie twarzy było widać, że jest czymś zmartwiony.
- Rozumiem, że przyszedłeś tu bo… – Elena spojrzała na Stefana.
- Caroline zaginęła, prawdopodobnie została porwana – powiedział smutno, siadając przy łóżku Eleny.
- Ale jak to porwana ?! – Elena lekko podniosła się z łóżka.
- Nie wiem, mieliśmy dzisiaj jechać do Nowego Orleanu, Caroline bardzo nalegała na ten wyjazd. Podjechałem pod jej dom, jej matka powiedziała, że Caroline wyszła wczoraj wieczorem i nie wróciła. Szeryf była pewna, że spędziła te noc ze mną, ale ja pożegnałem się z nią przed 23, bardzo jej się spieszyło do domu, mówiła, że jest umówiona z Tobą. Dzisiaj dowiedziałem się, że miałaś wypadek, myślałem, że może coś wiesz, że może Caro Ci coś mówiła o swoich planach…
- Przykro mi Stefan, ale od dwóch dni nie kontaktowałam się z nią, mówiła, że spędza weekend z Tobą więc, nie chciałam wam przeszkadzać. – Elena zmartwiła się zniknięciem Caroline wiedziała, że przyjaciółka nigdy nie znika bez słowa, że nigdy nie skłamałaby, że nigdy nie zostawiła by swojego chłopaka, nie zamartwiała matki. Elena i Stefan wiedzieli, że musiało stać się coś bardzo złego, wiedzieli też, że muszą jak najszybciej dowiedzieć się kto stoi za zniknięciem Caroline.
Ps. Przepraszam was, jeśli słabe..ale to dopiero początek, potrzebuje się rozkręcić. Przepraszam za błędy również, ale jestem dyslektykiem i proszę o wyrozumiałość. Przyjmuje wszelką krytykę i pochwałę
- Mogę w czymś Panu pomóc ? – spytała, zauważając mężczyznę który jej się przygląda.
- Czy w tym szpitalu leży Elena i Jeremy Gilbert ? – zapytał, ściągając okulary.
Na sobie miał popielatką obcisłą koszulkę i wytarte jeansy. Oparł się swobodnie o ladę recepcji.
- Jest Pan z kimś z rodziny ? – zapytała kobieta, lekko lekceważąc mężczyznę i przeglądając papiery.
- Nie, a to jakiś problem ? – uśmiechnął się zalotnie.
- Nie udzielamy informacji osobą z poza rodziny, przykro mi. – powiedziała obojętnie, odwracając się do niego tyłem, grzebiąc coś w szufladach. Mężczyzna bardzo niezadowolony z odmowy recepcjonistki w swoim wampirzym tępię znalazł się przed nią, złapał ją mocno za ramie i wpatrując się w jej oczy powiedział :
- A teraz powiesz mi, grzecznie, gdzie leży Elena Gilbert i zapomnisz, że tu byłem.
Kobieta pokiwała automatycznie głową
- Sala 202
Przystojny brunet puścił kobietę i udał się do wskazanej przez nią Sali. Kiedy dotarł do Sali przez szybę zobaczył, że Elena nie jest sama, obok niej siedziała rudowłosa kobieta – Jenna. Mężczyzna postanowił, że poczeka aż kobieta opuści sale. Po kwadransie Jenna wyszła z Sali szpitalnej i udała się do wyjścia. Mężczyzną wykorzystawszy tą okazje szybko udał się do Sali .
- Ty jesteś Elena Gilbert, prawda ? – zapytał od razu po wejściu do środka.
- Taaak..- powiedziała zastanawiając się skąd zna ją mężczyzna.
- Stefan Salvatore – przedstawił się z uśmiechem.
- Stefan…..Tak ! Stefan chłopak Caroline ? – skojarzyła po chwili. Było jej to pierwsze spotkanie ze Stefanem, znała go tylko z opowiadań przyjaciółki.
- Widzę, że Caro wspominała Ci o mnie, to miłe – uśmiechnął się lekko. Po jego wyrazie twarzy było widać, że jest czymś zmartwiony.
- Rozumiem, że przyszedłeś tu bo… – Elena spojrzała na Stefana.
- Caroline zaginęła, prawdopodobnie została porwana – powiedział smutno, siadając przy łóżku Eleny.
- Ale jak to porwana ?! – Elena lekko podniosła się z łóżka.
- Nie wiem, mieliśmy dzisiaj jechać do Nowego Orleanu, Caroline bardzo nalegała na ten wyjazd. Podjechałem pod jej dom, jej matka powiedziała, że Caroline wyszła wczoraj wieczorem i nie wróciła. Szeryf była pewna, że spędziła te noc ze mną, ale ja pożegnałem się z nią przed 23, bardzo jej się spieszyło do domu, mówiła, że jest umówiona z Tobą. Dzisiaj dowiedziałem się, że miałaś wypadek, myślałem, że może coś wiesz, że może Caro Ci coś mówiła o swoich planach…
- Przykro mi Stefan, ale od dwóch dni nie kontaktowałam się z nią, mówiła, że spędza weekend z Tobą więc, nie chciałam wam przeszkadzać. – Elena zmartwiła się zniknięciem Caroline wiedziała, że przyjaciółka nigdy nie znika bez słowa, że nigdy nie skłamałaby, że nigdy nie zostawiła by swojego chłopaka, nie zamartwiała matki. Elena i Stefan wiedzieli, że musiało stać się coś bardzo złego, wiedzieli też, że muszą jak najszybciej dowiedzieć się kto stoi za zniknięciem Caroline.
Ps. Przepraszam was, jeśli słabe..ale to dopiero początek, potrzebuje się rozkręcić. Przepraszam za błędy również, ale jestem dyslektykiem i proszę o wyrozumiałość. Przyjmuje wszelką krytykę i pochwałę
#1 Początek
Hej wszystkim
Mam na imię Lena, mam 18 lat, lubię czytać, śpiewać, grać na scenie, czytać
, ale dość już o mnie, teraz coś o blogu ! :). Na blogu znajdziecie
coś o waszym ulubionym serialu którym jest Pamiętniki Wampirów !
Też kocham ten serial dlatego postanowiłam założyć bloga na jego
temat. Oczywiście nie będę tu skracać odcinków, pisać własnych opinii,
będę tworzy własną historię naszych bohaterów, przedstawie wam ją moimi
oczami
Mam nadzieję, że będziecie tu zaglądać, liczę na wasze wparcie TVDfamily <3
notki będą się pojawiać co 2 dni więc śledźcie na bierząco Taki krótki wstęp postaram się dzisiaj wieczorem dodać kolejną notkę także do zobaczenia <3
Pozdrawiam
Rebel
Mam nadzieję, że będziecie tu zaglądać, liczę na wasze wparcie TVDfamily <3
notki będą się pojawiać co 2 dni więc śledźcie na bierząco Taki krótki wstęp postaram się dzisiaj wieczorem dodać kolejną notkę także do zobaczenia <3
Pozdrawiam
Rebel
Subskrybuj:
Posty (Atom)