poniedziałek, 22 grudnia 2014

#13 Rodzinne Więzi

Oczami Stefana :


Razem z Lexi wyjechaliśmy daleko w las, gdzie znajdowała się piwnica w której przemieniał się Lockwood. Nie mieliśmy wiele czasu gdyż lada chwila Klaus i Kol mogli się wybudzić.
Lexi stała na czatach, a ja umieściłem ich ciała w piwnicy po czym bramę zawiązałem grubym łańcuchem, a drzwi zamknąłem na kłódkę.
- Myślę, że mamy jakieś parę godzin przewagi, także działajmy, - ruszyłem w stronę auta, gdy nagle Lexi złapała mnie za rękę, więc odwróciłem się do niej z pytającym wyrazem twarzy.
- Myślę, że Damon i Enzo poradzą sobie sami. - spojrzała na mnie dalej mnie trzymając.
- Znając Damona i zasób jego umiejętności oraz znając nie kończącą się listę jego porażek i wpadek to raczej wnioskuje, że coś spapra niż naprawi - uniosłem lekko brwi ku górze.
- Może warto sprawdzić co u dziewczyn i Kaia ? Nie wydaje Ci się ten typek podejrzany ? bo
mi bardzo...- na jej twarzy malowało się zmartwienie.
- Okej...masz racje.. - przyznałem niechętnie i otworzyłem drzwi do auta Lexi, po czym sam zająłem miejsce kierowcy.
- Wiesz, Stefan...moja matka przed śmiercią wyznała mi, że mam przyrodniego brata...zdradziła ojca z jakimś czarownikiem i zaszła w ciąże, ale po porodzie ten facet uciekł z dzieckiem i nigdy go już nie widziała...ciekawe...chciałabym go poznać..brat czarownik ? ...całkiem fajnie... - uśmiechnęła się lekko zerkając na mnie.
- Nigdy mi o tym nie mówiłaś...- odpaliłem silnik gdy Lexi położyła swoją dłoń na mojej.
- Tak wiele dla mnie zrobiłeś...zawsze przy mnie byłeś... - po tych słowach przysunęła się do mnie i musnęłam moich ust, natychmiast się odsunąłem.
- Lexi, to nie najlepszy pomysł...
- Kocham Cię Stefan... to dlatego właśnie uciekłam... - po jej policzku spłynęła łza, po czym nagle zniknęła.
- Lexi ! - krzyknąłem, lecz po niej nie było już ani śladu.



___________________________________________________________________________


Oczami Kaia :


W oczach małej, czarnej czarownicy widziałem strach, ale wiedziałem także, że zdobyłem jej zaufanie na tyle by ją zmanipulować.
Gdy usiadła na kanapie chowając twarz w dłoniach, usiadłem obok niej gładząc ją po plecach.
- Nie martw się, odnajdziemy ją, na pewno porywacz nie uciekł daleko.. - uśmiechnąłem się złowieszczo w myślach.
- Tak myślisz ? Ale kto to mógł być ? przecież nie Klaus...- spojrzała na mnie, a ja udałem zatroskaną minę.
- Tego nie wiesz...może Stefan i Lexi nie zdążyli na czas ich wywieść, obudzili się i w akcie zemsty uprowadzili Elenę - powiedziałem z udawanym przekonaniem.
- To całkiem możliwe - przyznała.
Powinnam zadzwonić do Stefana...
- Nie, po co go martwić dodatkowo ? Sami się tym zajmiemy, w końcu jesteśmy najlepszymi czarownikami. - puściłem jej oczko.
- Masz rację - pokiwała głową.
W tym momencie wiedziałem, że czarnuchę mam w garści, była taka łatwowierna i naiwna.
To było tak proste jak zabranie dziecku cukierka, kochałem taką łatwość w swoich przebiegłych planach.
Shellie mieliśmy z głowy...poczuła się źle tylko dlatego, że po kryjomu wstrzyknąłem jej substancje odurzające, więc nie stawiała już problemu.
- Too, gdzie twoja ciotka trzyma księgi ? - uniosłem jedną brew spoglądając na naiwną dziewczynę.
- U góry, chodź, zaprowadzę Cię...- uśmiechnęła się i ruszyła, a ją za nią.
Zatarłem ręce, to wszystko było tak dziecinnie proste.
Weszliśmy na stary, ciemny strych.
- W tych pudłach jest masa, starych ksiąg, ale ciotka nie używa ich od wieków, w Nowym Orleanie jest to zakazane, użycie magii bez podstawnie grozi śmiercią. - wzruszyła ramionami po czym wskazała na masę kartonów przeładowanych księgami.
- To znakomicie.. - uśmiechnąłem się szeroko po czym schyliłem się do kartonu przegrzebując go, gdy nagle usłyszałem głos Bonnie :
- Kai Brandon ? - zapytała trzymając w ręku moje dokumenty które musiały mi wypaść, gdy się schyliłem.
- Taak...tak nazywał się mój Ojciec. Wiesz Bonnie to długa historia. - machnąłem ręką dalej przeglądając księgi lecz ona stała i patrzyła na mnie, wiedziałem, że nie da mi spokoju.
Usiadłem na jednych z pudeł.
- To było dawno temu, mój Ojciec poznał jakąś wampirzyce, zakochali się w sobie i urodziłem się ja, ale nie dawno Ojciec wyznał, że później urodziła mi się siostra po jej narodzinach wampirzyca odeszła od niego i znalazła sobie jakiegoś wampira, a mnie olała. Moja siostra jest pół wampirem pół czarownicą, ale jeżeli nasza matka jej tego nie zdradziła to prawdopodobnie tego nie wie.
Nie wiem jak wygląda, ani jak się nazywa, ale kiedyś może ją odnajdę. - uśmiechnąłem się sztucznie.
- a co z twoim Ojcem ?  - denerwowała mnie jej ciekawość.
- Został zamordowany...przykra sprawa - udałem smutek
Tak na prawdę, za śmiercią mojego Ojca stałem JA, utrudniał mi odzyskanie całej mojej mocy i zawładniecie całym światem, bardzo złowieszczy plan, ale jeśli dążyć do celu to tylko po trupach.
- Doobra, zabierzmy się za te księgi, w końcu trzeba odnaleźć Elenę - uśmiechnąłem się fałszywie.
Tak na prawdę chodziło mi o to by znaleźć w księgach zaklęcia które pomogą mi odnaleźć moją siostrę, która ukradła mi część mojej mocy, ale niebawem mi ją odda, zniszczę ją.




__________________________________________________________________________

Oczami Marcela :

Pytanie Caroline wybiło mnie totalnie z równowagi, nie widziałem co jej odpowiedzieć.
- Co tutaj robisz Caroline ? Nie powinnaś być u siebie ? - spytałem patrząc na nią.
- Kim jest Hayley ? - ponagliła pytanie z naciskiem.
- To nie twoja sprawa... - wtrąciła Davina.
- Skoro tu jestem, to jednak moja...- powiedziała uparcie.
- Dobrze,,,Hayley...to...moja siostra... - wykrztusiłem to w końcu.
- Nadal nie rozumiem...
- Klaus ją porwał, tylko dlatego, że jest wilkołakiem, on nienawidzi tej rasy...
a ja nim jestem...tyle, że Klaus nie ma o tym pojęcia...już dawno bym nie żył.. - westchnął.
- Dlatego zgrywasz jego najlepszego przyjaciela i robisz dobra minę do złej gry ?! - zapytała z wyrzutem.
- Caroline, Ty nic nie rozumiesz..
- Rozumiem, wykorzystałeś mnie do zemsty na Klausie ! - krzyknęła.
- Nawet nie wiesz co okropnego chciał Ci zrobić...- powiedziała Davina patrząc na Caroline.
w tym czasie rozległo się pukanie do drzwi.






Czy Kai odnajdzie swoją siostrę i wypełni zemstę ?
Kto przybył z wizytą do Marcela ?
Jak Stefan poradzi sobie z uczuciem Lexi ?


Na te pytania możecie odpowiadać w komentarzach : )
Mam nadzieję, że się podobało :)

__________________________________________________________________________


Z Okazji zbliżających się dużymi krokami Świąt Bożego Narodzenia
Wszystkim czytelnikom 
życzę : 
Zdrowych
Spokojnych
Radosnych
Rodzinnych
Najlepszych
Ciepłych
ŚWIĄT
oraz
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!

Widzimy się po świętach !
2 stycznia ! :)
Do zobaczenia <3


sobota, 13 grudnia 2014

#12 Nowa twarz, nowe zniknięcia.

Oczami Damona :



Ja i Enzo ruszyliśmy w stronę posiadłości Mikaelsonów. Nie bardzo miałem ochotę wracać do miejsca gdzie spędziłem najgorsze chwile, ale wiedziałem, że jeśli uratuje Caroline zaimponuje Elenie, a o to właśnie mi chodziło. Musiałem ją zdobyć jak kolwiek by to nie brzmiało.
- Trochę minęło od czasu kiedy się poznaliśmy... - zacząłem rozmowę.
- 5 lat ? to nic takiego - wzruszył ramionami.
- Patrząc z naszej perspektywy to masz rację - przyznałem.
- Jak ułożyłeś swoje życie po ucieczce ?
- Nijak. Fotel, krew, zabijanie, fotel, krew, zabijanie i tak w kółko...a Ty ? - zerknąłem na niego.
- Cóż...zamieszkałem w Denver, poznałem fajną dupę, ale po dwóch miesiącach zdradziła mnie i uciekła z kochasiem, wmieszałem się w jakiś przestępczy gang, dwa lata posiedziałem w pudle...i wiesz...działo się, ale to nie czas na takie opowieści - westchnął ciężko.
- Widać czasu nie traciłeś - uśmiechnąłem się.
Wreszcie dotarliśmy na miejsce.
- Wejdź od piwnicy, ja wejdę od tyłu. - powiedział Enzo po czym skierował się na tył domu.
Ja za ten czas znalazłem okienko piwnicy które umiejętnie wykopałem po czy wślizgnąłem się do środka. Było osiem cel, na samym końcu piwnicy zauważyłem jakąś dziewczynę która macha w moim kierunku więc podszedłem do niej.
- Proszę Cię wyciąg mnie stąd...-  wyszeptała resztką sił.
- Klaus Cię tu zamknął ?
- Tak...
- Pomogę Ci - powiedziałem i z całych sił wykopałem kraty.
Dziewczyna wpadła w moje ramiona.
- Dziękuje - wyszeptała mi do ucha.
- Damon - pogładziłem ją po plecach.
- Hayley
Wziąłem ją na ręce i skierowałem się do wyjścia z piwnicy gdy wpadłem na Elijah'e.
- Hello man - uśmiechnąłem się kretyńsko.
- Witaj Damonie, nie ładnie tak wkradać się do czyjejś piwnicy - spojrzał na mnie, a potem na Hayley.
- A wiesz...wpadłem w odwiedziny. - klepnąłem go w ramie.
- Masz szczęście, że wpadłeś na mnie, a nie na Klausa.
- Słuszna uwaga. Możesz zająć się nią ?
Elijah zabrał ode mnie przerażoną dziewczynę.
Kiedy już wychodziłem Elijah zapytał :
- Chcesz uratować dziewczyne Stefana ? - wyczułem nutkę zdziwienia w jego głosie.
- Czego nie robi się dla rodziny... - odpowiedziałem i wyszedłem.





____________________________________________________________________________

Oczami Bonnie :


Położyłam spać Shellie, była bardzo zmęczona i wystraszona. Gdy odwróciłam się, o framugę drzwi opierał się Kai.
- Wystraszyłeś mnie.
- Przepraszam, nie miałem zamiaru. Jak ciotka ? - wskazał brodą na Shellie.
- Trochę lepiej. - uśmiechnęłam się lekko.
Kai podszedł do mnie.
- Wyczuwam od Ciebie niesamowitą moc Bonnie.. - opuszkiem palca przejechał po moim policzku.
Poczułam się skrępowana jego bliskością.
- Babcia mi to zawsze powtarzała - spojrzałam mu nieśmiało w oczy.
- I wcale mnie to nie dziwi. - uśmiechnął się.
Pomogę Ci umiejętnie ją wykorzystać.
Spojrzałam na niego niepewnie.
- Zobaczysz jakie to proste.
- Spróbować zawsze można - przyznałam.
- Jak wrócimy do MF to pożyczę Ci parę ksiąg, warto przeczytać - puścił mi oko.
Z dołu dobiegł hałas. Ja i Kai szybko zbiegliśmy na dół. Było pusto.
- Elena ?! - zawołałam rozglądając się dokoła lecz nikogo nie było.
- Spójrz - Kai podniósł coś z podłogi i mi pokazał, był to naszyjnik Eleny.
- Ktoś ją porwał...- wyszeptałam wystraszona.
- Musiał być to człowiek..
- Ale kto ?! - spojrzałam na niego.
- Tego nie wiem.. - spojrzał na mnie.



_______________________________________________________________________


Oczami Caroline :


Siedzenie w pokoju nieco mi się znudziło dlatego postanowiłam trochę się pokręcić po tym pięknym i przytulnym domu.
Kręconymi schodami zeszłam w dół i usłyszałam dwa głosy które głośno dyskutowały. To Marcel i Davina. Po cichu skradłam się i ukryłam za ścianą podsłuchując ich rozmowę która dobiegała z gabinetu Marcela.

- Klaus wie, o tym, że wiesz, że ją porwał ? - zapytała Davina.
- Myślisz, że gdyby wiedział to kazał by mi przechować Caroline ?
Nie mogę się z tym zdradzić bo cały plan nie wypali.
- Marcel, ale kiedy on się dowie to źle się to skończy...
- Kochanie, Klaus nie jest dla mnie żadnym przeciwnikiem - zakpił.
- Jeśli on zrobi coś Hayley ?

Wtedy weszłam do gabinetu.

- Kim jest Hayley ? - zapytałam patrząc na nich.
Marcel i Davina spojrzeli po sobie.






Kim jest Hayley ?
Co łączy Hayley z Marcelem ?
Czemu Klaus porwał Hayley, czy była przypadkową ofiarą ?
Kto porwał Elenę ?

Tego dowiecie się już wkrótce :)
Opinie, pomysły zostawcie w komentarzach :)

____________________________________________________________________

Od Autorki :

Przepraszam, że tak mało i mało oryginalnie niż zwykle, ale brak weny :(
czekam na komentarze < 3

Pozdrawiam
Rebel :*


sobota, 6 grudnia 2014

#11 Na Ratunek

Z Okazji dzisiejszego święta chciałabym wam życzyć :wielu prezentów, dużo uśmiechu i mile spędzonego wieczoru w cieple rodzinnym :)Najlepszego kochani ! :*a teraz zapraszam was na 11 rozdział :)\Oby się spodobał i liczę na świąteczne komentarze :D





Oczami Stefana :

Wiedzieliśmy, że wpuszczenie Klausa i Kola do środka nie będzie najlepszym rozwiązaniem dlatego nie podjęliśmy dalszych kroków. W pewnym momencie bracia Mikaelson złapali się za głowy i zaczęli zwijać z bólu. Nie wiedzieliśmy co się dzieje gdy nagle za nimi pojawiło się dwóch mężczyzn. Jeden z nich skręcił kark obydwu pierwotnym wampirom.
- Witaj przyjacielu - spojrzał na Damona jeden z nich.
- Enzo.. - powiedział rozczulony Damon. 
- Kupę czasu.. - Enzo rzucił bezwładne ciało Klausa na ziemie.
- To Enzo, opowiadałem Ci o nim. - powiedział do mnie.
- Tak, przypominam sobie. - pokiwałem głową.
- Shellia wpuść ich. - zarządził Damon.
Shellia powoli wstała zza sofy : 
- Wejdźcie.
Enzo i jego nie znajomy towarzysz weszli do środka.
Damon i Enzo wpadli sobie w ramiona poklepując się po plecach.
- To mój przyjaciel czarownik Kai - Enzo wskazał na chłopaka obok siebie.
- Miło Cię poznać - Damon uścisnął jego dłoń, a później ja.
- Stary, co Ty tutaj robisz ? myślałem, że dawno uciekłeś - wampir walnął przyjacielsko mojego brata w ramię.
- Tak się składa, że ratuje dziewczynę brata. - uśmiechnął się dumnie.
- Ratujesz ? - chrząknąłem. Po czym dodałem :
- Nie powiem kto w nas w to wpakował. - spojrzałem oskarżycielsko na Damona.
- Ja nic nie zrobiłem, nie mój problem, że Klaus naiwnie wierzy, że Caroline to moja dziewczyna - zaśmiałem się.
- Myślałem, że się zorientuje, że taka cudowna dziewczyna nie może być z takim idiotą. - powiedziałem złośliwie.
- Oj Stefan zazdrościsz mi bo w twoim łóżku nie przewinęło się tyle kobiet co w moim - uśmiechnął się zawadiacko poruszając brwiami.
- Dajcie już spokój, przyjechaliśmy tu by uratować Caroline, tak ? Więc bierzmy się do roboty póki nie jest za późno - wtrąciła Lexi patrząc na nas obydwóch.
- Masz rację, Lexi - potwierdziłem.
- Ja i Enzo pójdziemy do posiadłości Mikaelsonów, Ty i Kai zamknijcie gdzieś Klausa i Kola zanim się wybudzą, a Elena i....Bonnie zostaną tu z Shellią - postanowił Damon.
- Nie, ja tu nie zostanę, nie ma mowy, idę z wami - zaprotestowała Elena.
- Damon ma rację Elena, lepiej będzie jak zostaniecie, tutaj jesteście bezpieczne - spojrzałem na Elenę.
- Mam tak tu siedzieć z założonymi rękami, kiedy moja przyjaciółka jest w niebezpieczeństwie ? - Elena spojrzała na nas nie zrozumiale, była zła i uparta.
- Eleno zrozum, że i tak nic nie wzkurasz, a możesz tylko zrobić sobie krzywdę - Damon spojrzał na Elenę troskliwie. 
- A co ze mną ? - nagle wtrąciła Lexi.
Może ja pójdę ze Stefanem, a Kai zostanie z dziewczynami ? - zaproponowała.
- Nie ma sprawy mogę zostać. - pokiwał głową Kai.
- Świetnie. To ruszamy. - powiedział Enzo zacierając dłonie.
Damon podszedł do Eleny i złapał ją za dłoń : 
- Uważaj na siebie Eleno. - uśmiechnął się do niej.
Elena była cała w skowronkach, było widać było, że nie tylko ona podoba się Damonowi, ale on też jej. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało po czym Enzo i Damon wyszli, a zaraz za nimi ja i Lexi, wpakowaliśmy ciało Klausa i Kola do samochodu i odjechaliśmy.





_________________________________________________________________________________

Oczami Bonnie : 


- Jechałyśmy żeby uratować Caroline, a teraz musimy tu siedzieć i czekać jakbyśmy były jakieś bezużyteczne. - zaczęła marudzić Elena.
Usiadłam na sofie obok wystraszonej ciotki. 
- Elena, daj sobie spokój..może tak będzie lepiej...i tak nie jesteśmy w stanie stawić czoła pierwotnym, ja jestem tylko zwykła czarownicą, a Ty człowiekiem, myślisz, że miałybyśmy jakieś szanse ? narobiłybyśmy sobie tylko kłopotów. - powiedziałam patrząc na spacerującą po salonie Elenę.
- Bonnie ma rację, mogły byście wpaść w kłopoty, a nie od dziś wiem, że z Mikaelsonami nie warto zadzierać. - powiedział Kai i usiadł obok mnie i zaraz dodał : 
- Wiec mówisz Bonnie, że jesteś czarownicą ? - zapytał zainteresowany spoglądając na mnie.
- Tak jestem, ale jak na razie szkole się jeszcze w magii. - przyznałam nieśmiało.
- Początkująca ? To świetnie się składa - uśmiechnął się do mnie.
- Czemu ? - zapytałam zdziwiona.
- Prowadzę taką grupę młodych i początkujących czarowników których uczę kontrolować magie, uczę zaklęć. Jeśli byś była zainteresowana to wpadnij. Prowadzę popołudniowe zajęcia w liceum w Mystic Falls. - uśmiechnął się przyjacielsko.
- Dziękuje, na pewno wpadnę. - odwzajemniłam jego uśmiech.
- Tak normalnie prowadzisz zajęcia o magii w naszym liceum ? - zapytała zdziwiona Elena przystając na chwile i patrząc na Kai'a.
- Tak się składa, że znam nauczyciela z tamtejszej szkoły, Pana Saltzmana i on użycza mi swojej sali popołudniu w każdy czwartek. - Oparł się łokciami o swoje kolana patrząc na Elenę.
- Saltzman ? On wie o magii ? - Elena podniosła brwi.
- Tak, tak samo jak o wampirach. - powiedział tak jakby to nie było nic dziwnego.
- To dlatego... - powiedziała cicho w zastanowieniu moja przyjaciółka.
- Elena ? - zapytałam spoglądając na nią niepewnie.
- Ostatnio jak był u mnie w szpitalu i opowiedziałam mu o wypadku to nagle zrobił się taki nieobecny jakby coś wiedział. Myślisz, że mogło chodzić o to ? - usiadła obok Kai'a. 
- Myślę, że Pan Saltzman podejrzewa, że mógł być to atak wampira. 
- Jestem zmęczona, położę się spać. - wtrąciła nagle Shellia.
- Dobrze ciociu, odprowadzę Cię do pokoju. - powiedziałam i pomogłam wstać ciotce po czym udałam się z nią do jej pokoju.




_________________________________________________________________________


Oczami Caroline : 

Marcel wskazał mi pokój w którym będę mieszkać. Był piękny, jeszcze piękniejszy niż pokój w którym znalazłam się u Klausa. Był o wiele większy i taki jasny, panował kolor lawendy i fiołków, pościel była w tym samym kolorze co ściany. Pokój nie był zatłoczony nie potrzebnymi meblami.
Tylko nie wielka szafa, wielkie lustro, łóżko i półka nocna z lampką.
- Czuj się jak u siebie - powiedział mężczyzna.
- Nawet nie mam żadnych rzeczy ze sobą.
- O to się nie martw, Davina zadbała o twoją szafę - Marcel otworzył szafę. Było w niej mnóstwo ślicznych ubrań.
- To bardzo miłe, w końcu ktoś nie traktuje mnie jak przedmiot - uśmiechnęłam się do niego.
- Spokojnie Caroline, będziesz tu bezpieczna, o nic się nie martw. - pogłaskał mnie po ramieniu.
- Dziękuje. 
- Ja będę na dole, a Davina ma pokój obok Ciebie, więc jeśli będziesz czegoś potrzebować, wiesz gdzie nas szukać. - uśmiechnął się pokazując swoje śnieżnobiałe zęby po czym wyszedł z pokoju.
Położyłam się zmęczona na łóżku. Zastanawiała mnie przesadna uprzejmość Marcela i Daviny. Podejrzewałam jakiś podstęp, w końcu byłam narzędziem w konflikcie pomiędzy Marcelem, a Klausem. Nie wiedziałam tylko do jakich celów jestem potrzebna Marcelowi, ale nie bałam się bo wiedziałam, że Stefan jest już blisko i na czas mnie uratuje.





Czy przyjaciołom uda się odnaleźć Caroline ? 
Czy będą musieli zmierzyć się z Klausem i Marcelem ?
Czy  Marcel podstępnie jest miły wobec Caroline ? 


A tego dowiecie się wkrótce :)
Piszcie jak wam się podobało oraz wasze przemyślenia na zadane pytania :)

wtorek, 2 grudnia 2014

#10 Pierwsze Starcie

Oczami Damona :


Wiedzieliśmy kto chce zaszczycić nas swoją obecnością dzięki ciotce Bon.
Klaus Mikaelson mój odwieczny wróg i oprawca, który skazał mnie na cierpienie po uśmierceniu
jego narzeczonej Camilii. Zawsze się zastanawiałem jak taki bezwzględny człowiek jak on może mieć uczucia i jak ktoś może go kochać. Byłem pewny, że doktor Zło miał na to swoje sposoby.
Był samotny , nikt nie rozumiał jego ideologii, jego myśli i poglądów. Rozumiała go tylko Camilla , jej dusza w pewnym sensie była podobna do jego. Wiem, jestem potworem większym niż on, ale ja się tym nie przejmuje moje ludzkie uczucia już dawno wygasły, kiedy straciłem Kath - jedyną moją wielką miłość. Teraz, gdy pojawiła się ta nowo poznana dziewczyna - Elena wszystkie wspomnienia wróciły próbując we mnie przywrócić człowieczeństwo. Nie jestem już człowiekiem, jestem wampirem. Mój "pstryczek elektryczek" się już wypalił, a raczej wypaliła go zraniona miłość. Ona odeszła, odeszła do innego.
Staliśmy w półkolu przy drzwiach, byliśmy przygotowani na każdą możliwość.
- Nie wejdą, muszą mieć zaproszenie - powiedziała Shellia której czubek głowy wystawał zza sofy.
- Chociaż tyle, ale otworzyć musimy.. - Stefan podszedł do drzwi chwytając zza klamę, w drzwiach stali Klaus i Kol. Na sam ich widok mnie zemdliło, myślałem, że już więcej nie będę musiał oglądać
tej bandy ześwirowanej rodziny, a jednak się myliłem.
- Znowu się widzimy.. - powiedziałem zniesmaczony patrząc na nich przez ramię Stefana.
- A myślałem, że już nigdy się tu nie pojawisz.. - uśmiechnął się sarkastycznie Klaus.
- Czego chcecie ? - wtrąciła Bonnie.
- Gdzie jest Caroline ? - zaraz zapytał Stefan.
Atmosfera była dość napięta.
Klaus zaśmiał się swoim irytującym śmiechem który jak echo rozniósł się po całym Nowym Orleanie.
- Spokojnie...może porozmawiamy  ? - zaproponował.
- Najpierw powiedz co z Caroline... - Stefan był nieźle wkurzony, bałem się, że zaraz się na niego rzuci dlatego stałem zaraz za nim.
- Nic jej nie jest, jest bezpieczna...
- Musiałeś przyprowadzić braciszka bo Cię strach obleciał ? - rzuciłem sarkastycznie.
- Ah...Damon....nic się nie zmieniłeś...Damon jakiego pamiętam... - spojrzał na mnie przeszywającym spojrzeniem.
- Może wpuścicie nas do środka ? Chyba nie wypada żebyśmy tak rozmawiali w drzwiach ?
Shellia przecząco pokręciła głową.
- Najpierw daj nam porozmawiać z Caroline... - zarządził Stefan.
- Nic dziwnego, że bracia... - mruknął Klaus po czym wyciągnął telefon i zadzwonił.

- Witaj złotko, mogłabyś dać mi Caroline do telefonu ? - powiedział do słuchawki po czym dodał po chwili :
- Witaj Caroline, ktoś chciałby z Tobą porozmawiać. - podał słuchawkę Stefanowi.

- Caroline ! nic Ci nie jest ?! - zapytał nerwowo.
- Nie Stefan, wszystko okej, ale tak strasznie się boje... - powiedziała rozpaczliwie.
- Spokojnie, zrobimy wszystko żeby Cię uratować. - w tym momencie Klaus wyrwał telefon Stefanowi. W słuchawce rozległo się wołanie Caroline " Stefan !"

- Jak uroczo... a teraz nas wpuście - zarządził ostro.




______________________________________________________________________________

Oczami Lexi :


Kiedy ujrzałam w drzwiach Klausa i Kola przypomniałam sobie ten dzień, dzień w którym miałam zacząć życie na nowo, a które zmieniło się w  koszmar. Myślałam, że w Nowym Orleanie będę mogła zacząć jeszcze raz, zostawić za sobą przeszłość. Jednak moje oczekiwania minęły się z tym co mnie spotkało. Pamiętam te dni w które Klaus się nade mną znęcał , kiedy byłam dla niego przez dłuższy okres pożywieniem, służącą i prostytutką. Czułam się jak śmieć, jak zwykła dziwka.
Nie opowiedziałam całej historii Stefanowi, nie chciałam wracać myślami do tamtych dni, kiedy moje życie było totalnym piekłem. Nie mogłam uciec, byłam więziona. Każdy dzień spędzałam w brudnej i zimnej piwnicy. Kiedy Klaus wychodził na miasto załatwić swoje sprawy, zajmowali się mną jego bracia Kol i Fin. Bili mnie, karmili się mną i gwałcili. Zakuwali mnie w grube i ciężkie kajdany żebym nie mogła się ruszyć. Rebekah, ich siostra też się nade mną nie litowała, katowała mnie tak samo jak oni. Wyzywała mnie, poniżała. Pomagał mi tylko Elijah, jeden z ich braci. Jako jedyny mnie nie krzywdził. Kiedy zostawałam z nim sama, on pozwalał mi się wykąpać, dawał mi normalne jedzenie i picie, a nie kasze i kubeł wody raz w ciągu dnia. Przychodził do mnie i ze mną rozmawiał. Widziałam jak bardzo bolało go to co robi jego rodzina, ponieważ jako jedyny był inny, był dobry. Pewnego dnia Elijah wypuścił mnie i kazał mi uciekać. Biegłam przez las tak szybko ile miałam sił w nogach, chciałam dobiec do granicy i złapać stopa do MF, ale niestety musiałam wpaść na Klausa i Kola którzy polowali. Okropnie mnie wtedy pobili. To właśnie wtedy zostałam przemieniona w wampira, ale to nie był koniec mojego piekła. Klaus zamknął mnie w celi, kiedy przychodzili do mnie to wbijali we mnie kołki, ranili, dawali werbenę. Nienawidziłam tego czym byłam. Klaus chciał przemienić mnie dodatkowo w hybrydę, ale w dniu w którym miało się to odbyć - uciekłam, tym razem mi się udało. Zamieszkałam w Canssas by Klaus i jego bracia już nigdy mnie nie znaleźli, dlatego tak bardzo bałam się wrócić do MF. Nie chciałam żeby Caroline przechodziła przez ten sam koszmar co ja.
- Ty świnio ! - krzyknęłam w stronę Klausa, miałam w sobie tyle złości.
- Lexi, Kochanie jak miło Cię znów widzieć. - uśmiechnął się złowieszczo. Nie mogłam patrzeć na jego okropną gębę.
- Zmarnowałeś mi całe życie ! Czemu Ty to robisz ?! - krzyknęłam.
Stefan złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie.
- Spokojnie Lexi - szepnął mi do ucha.
Po moich policzkach spłynęły łzy.





_____________________________________________________________________

Oczami Caroline :

Jechałam w samochodzie razem z Marcelem i Daviną. Po woli dochodziłam do siebie.
Rozmowa ze Stefanem dodała mi otuchy, tak bardzo tęskniłam za jego głosem. Wiedziałam, że mnie uratuje i nie zostawi. Nie wiedziałam tylko dokąd tak właściwie mnie wiozą.
- Dokąd jedziemy ? - spytałam.
- w miejsce gdzie nikt nie będzie Cię szukał. - zapewnił Marcel.
- Czemu wy to robicie ? służycie Klausowi ?
Zaśmiali się oboje.
- Nie Kochanie, to Klaus służy nam, tylko jeszcze o tym nie wie - uśmiechnął się zerkając na mnie do tyłu.
Spojrzałam na niego niepewnie. Zdałam sobie sprawę, że jestem narzędziem w konflikcie Klausa i Marcela.
- Nie rozumiem...
- Może kiedyś Ci opowiem.. - powiedział po czym wjechaliśmy przez wielką bramę a przed nami ukazała się ogromna posiadłość, jeszcze większa niż Mikaelsonów.
- Witaj w domu Skarbie. - powiedział Marcel pokazując śnieżnobiałe zęby w uśmiechu.






Jak potoczy się dyskusja z Klausem ?
Jaki będzie los Caroline w rękach Marcela ?
Jaki konflikt jest miedzy Marcelem a Klausem ?


___________________________________________________________________

Od autorki :) :

Dziś troche inaczej, oby się podobało ! :)
Czekam na komentarze - to motywuje :)
Przyjmę każdą opinie ! to bardzo potrzebne mi w
realizowaniu bloga ! :* Licze na was :*
Pozdrawiam :*

Rebel <3

sobota, 29 listopada 2014

#9 Zmiana planów

Oczami Stefana :

Telefon Eleny dał mi nadzieje na odzyskanie Caroline. Wiedziałem, że muszę ją uratować za nim ją stracę na zawsze. Nerwowo wepchnąłem telefon z powrotem do kieszeni.
- Caroline jest w Nowym Orleanie.
- Klaus - szepnęła Lexi.
- Pan Doktor Zło nie traci czasu. - chrząknął.
- Znów muszę po Tobie posprzątać. Nie Dziękuj. - spojrzałem na niego i ruszyłem w stronę wyjścia.
- Nie zamierzałem ! - krzyknął za mną.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do NO.
- Wiesz jaki plan może mieć Klaus ? - zapytałem Lexi.
- Rytułał - powiedziała krótko bez tłumaczenia.
- Jaki rytułał ? - zapytałem zdezorientowany.
- przemienienia. - znów krótko, nie szczędziła mi zmartwień.
- Prościej : Twoja blond piękność zostanie pijawką. - wzruszył ramionami siędząc obok mnie z przodu i sącząc torebkę z krwią.
- Próbowałam delikatniej Damon...- walnęła jego fotel po czym kilka kropel krwi skapnęło na spodnie Damona.
- Cholera ! są nowe ! - warknął.
- Upsik.. - zaśmiała się Lexi.
- Wy się świetnie bawicie, a Caroline jest w niebezpieczeństwie - powiedziałem zły.
- Przepraszam, Stefan - powiedziała skruszona.
- Oj Romeo zaraz uratujesz swoją Julie, nie spinaj tyłka. - uśmiechnął się szyderczo.
W końcu dojechaliśmy do NO. Szukałem adresu który sms'em wysłała mi Elena.
Znaleźliśmy. Zapukałem drzwi które natychmiast otworzyła mi Bonnie.
- Wchodźcie. - Zaprosiła nas do środka.



______________________________________________________________________

Oczami Eleny :

"TO ON !" - krzyknęłam w myślach, a moje serce zadrżało gdy zobaczyłam chłopaka ze szpitala.
Stał i przyglądał mi się z szarmanckim uśmiechem, też posłałam mu ciepły uśmiech.
Lecz jego widok przysłonił mi Stefan, który stanął nagle przede mną.
- Co wiecie ?
- Shellia powiedziała nam, że słyszała, że bracia Klausa : Kol i Finn porwali jakąś dziewczynę z Mystic Falls. - poinformowałam go, próbując ujrzeć przez jego ramię Damona.
- Wy się znacie ? - podszedł do nas Damon.
- Tak, Stefan chodzi z moją najlepszą przyjaciółką - powiedziałam szybko zanim Stefan chciał to wyjaśnić.
- No właśnie - potwierdził.
- Jak widać wszystko kręci się koło Blond barbie. - uśmiechnął.
- Nie waż się tak nazywać Caro - upomniała go Bonnie.
- Ouuu kolejna ostra laska w stadzie - dotknął ją palcem wskazującym w ramie.
- Aż się poparzyłem - dodał po czym podmuchał palec i się zaśmiał.
Był taki cudowny, ten jego uśmiech i śmiech i żarty i wgl WSZYSTKO !.
Kiedy tak stałam zapatrzona w Damona ktoś szarpnął mnie za ramię.
- Halo, dziewczyno. - powiedziała przyjaznym tonem dziewczyna o szerokim uśmiechu.
- Wybacz - uśmiechnęłam się przepraszająco.
- Na niego nie warto marnować czasu, to dupek - szepnęła do mnie.
- SŁYSZAŁEM ! - krzyknął Damon.
Zaśmiałyśmy się.
- Tak poza tym jestem Lexi, przyjaciółka Stefana. - podała mi dłoń którą uścisnęłam.
- Elena, przyjaciółka Caroline. - uśmiechnęłam się.
W tym czasie ciotka Bonnie się obudziła.
- Uciekajcie ! Oni tu idą ! - krzyknęła.
- O czym ona mówi ? - zapytał Stefan.
- Ma dar jasnowidzenia - odpowiedziała zmartwiona Bonn.
W tym czasie rozległo sie pukanie do drzwi. Wszyscy spojrzeliśmy po sobie.



_____________________________________________________________________________

Oczami Caroline :


Schodząc na dół za Rebeką byłam bardzo zdenerwowana. Nie miałam pojęcia co wydarzy się dzisiejszego wieczoru o którym poinformowała mnie Rebekah. Gdy zeszliśmy na dole stał czarnoskóry mężczyzna i dziewczyna w pięknej białej sukni. " Świetnie, kolejne nowe twarze - pomyślałam".
- Poznaj Twoich nowych opiekunów Marcel i Davina. - wskazała na dwójkę ludzi.
- Jakich opiekunów ? - zapytałam zdziwiona podnosząc jedną brew.
- Plany chwilowo się zmieniły, ale nie martw się będziesz w dobrych rękach. - powiedział Marcel.
- Plany ? jakie plany ?! - krzyknęłam.
- Caroline, będzie dobrze, zaufaj mi - powiedział Elijah.
Jego słowa spowodowały, że przestałam się bać, ale nie przestałam się nie pokoić.
Miałam tak po prostu dać się z tąd zabrać i dać sobą manipulować ? Nie !.
Kątem oka zerknęłam na drzwi, droga czysta więc ruszyłam biegiem w stronę drzwi które nagle zatarasował mi nowopoznany mężczyzna.
- Davina...
Dziewczyna podeszła do mnie i położyła dłonie na mojej głowie po czym nagle znieruchomiałam i byłam półprzytomna.
- Wpakujcie ją do auta. - powiedział Marcel.



____________________________________________________________________________

Od Autorki:

Mam nadzieję, że się podoba :)
Przepraszam za długą przerwę, ale miałam dużo nauki i próbną maturę.
Nie gniewajcie się :*
Czekam na komentarze <3
Pozdrawiam ;)

Rebel :*



wtorek, 18 listopada 2014

#8 Nowe wskazówki

Oczami Damona :


Spędzając drugą połowę dnia, jak już wcześniej wspominałem na MOIM ulubionym fotelu usłyszałem po raz kolejny otwierające się drzwi, rozpoznałem dwa znane mi dobrze głosy : Stefan i Lexi. Zlekceważyłem ich, kończąc ostatnia torebkę z krwi po czym rzuciłem za siebie.
- Może tak byś ruszył się w końcu i zrobił coś ? - usłyszałem zrzędzący głos Stefana. Wywróciłem oczami i lekko odwróciłem się w jego stronę.
- Nieee...po co ? - powiedziałem zdzwionym tonem.
- Co wiesz o Klausie Mikaelsonie ? - Lexi stanęła przede mną krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej, w lekkim rozkroku. Wyglądała jak Liz przesłuchująca swoich podejrzanych na komisariacie.
- Pani szeryf, czyżbym wylądował na jakimś przesłuchaniu ? Szukacie podejrzanego w sprawie wybicia wiewiórek czy co ? - uniosłem jedną brew i spojrzałem na nich.
- Spedziłeś pół życia w Nowym Orleanie więc na pewno musisz go znać, na pewno miałeś z nim styczność bo nie wierze, że nie. - Stefan stanął koło Lexi w takiej samej pozie.
Wstałem z fotela i stanąłem za nim opierając się o oparcie.
- Niech wam będzie. - westchnąłem ciężko lekko przewracając oczami po czym dodałem :
- Klaus jest przywódcą wampirów w Nowym Orleanie, to jego miasto, więc albo mu się podporządkowujesz albo wypadasz... - wzruszyłem ramionami.
- Domyślam się, że mu się postawiłeś...- spojrzała na mnie Lexi.
- Iiiii punkt dla Ciebie ! bam bam ! - wskazałem na nią palcem wyciągając rękę daleko w przód.
- Okej, ale co dalej, co oprócz tego wiesz ? Co się stało ? czemu wróciłeś ? - Stefan nie dawał za wygraną.
- Hola hola, powoli....- wystawiłem środkową część ręki w przód w stronę Stefana.
Okej...nabroiłem co prawda, ale to nic wielkiego... - machnąłem ręką lekceważąc kłopoty w które prawdopodobnie nas wpakowałem.
- Mów ! - powiedzieli chórem.
- Pewnego wieczoru nieco przesadziłem z alkoholem...trochę mi....odbiło można tak powiedzieć i napadłem na jakąś blond piękność która później okazała się wielką miłością Klausa, nazywała się Camille. Oczywiście Klaus szybko dowiedział się o morderstwie swojej ukochanej, tak więc zamknął mnie w jakieś piwnicy i torturował. Nie więził tam tylko mnie...był jeszcze jeden wampir...bodajże Enzo, koleś pomógł mi się wydostać i razem uciekliśmy, każdy w swoją strone i tyle...nic wielkiego - ponownie wzruszyłem ramionami jakby nie wywoływało to u mnie żadnych emocji, jakby nic się nie stało.
- ZABIŁEŚ CAMILLE ?! - Lexi podniosła głos o jakieś 4 oktawy.
- Pewnie jakaś pusta blondynka - miałem obojętny wyraz twarzy.
-Klaus będzie szukał zemsty i nie przestanie dopóki nie dopnie swego... - powiedziała zciszonym głosem.
- No to mamy kłopoty... - Stefan spojrzał na mnie oskarżycielskim wzrokiem.






________________________________________________________________________________

Oczami Eleny :

Droga do Nowego Orleanu wcale nie wydawała się taka długa jak myślałam, ale mimo wszystko i tak męcząca, nie mówiąc o tym, że ciągle rozmyślałam o Damonie i Bonnie musiała wyciągać mnie z tego transu. Zaparkowałyśmy i wysiadłyśmy. Miasto wydawało się jakby nie było zamieszkane od wieków. Cisza, szaro, ponuro, było słychać tylko świst wiatru który wydawał się jakby cichy szept.
- Wiesz którędy teraz ? - spojrzałam na Bonnie.
- Mam adres, który ciotka mi podała jakiś czas temu, na pewno to ten - wyjęła z kieszeni małą karteczkę z jakimiś bazgrołami.
Ruszyłyśmy w stronę adresu z kartki. Na szczęście dom Shelli nie był tak daleko dlatego szybko udało nam się go znaleźć. Stojąc na werandzie zapukałyśmy do drzwi. Po jakiś 5 minutach, drzwi lekko się uchyliły a z nich wyjrzała lekko ciocia Bonnie. Wyglądało to tak jakby się czegoś obawiała.
Wpuściła nas do środka i natychmiast zamknęła drzwi na dwa zamki. W środku było bardzo ciemno i wszystkie okna były pozasłaniane mimo, że na polu było bardzo widno. Ciotka zaprowadziła nas do salonu i ugościła na swojej przytulnej sofie.
- Przeczuwałam, że pojawicie się tutaj, chciałam was ostrzec przed tym, nie powinnyście tu być, jesteście w niebezpieczeństwie - wyszeptała Shellia która co chwila rozglądała się dookoła. Wyglądała na zastraszoną, jakby bardzo się czegoś lub kogoś bała.
- Ale o co chodzi ? co jest grane ? - zapytała zatroskana Bonnie łapiąc swoją ciotkę za rękę.
- Po prostu musicie jak najszybciej stąd uciec, póki to jeszcze możliwe. - jej ręce całe drżały, a głos był wypełniony lękiem.
- Przyjechałyśmy o musisz nam pomóc...to bardzo ważne...zniknęła nasza przyjaciółka Caroline i chcemy ją odnaleźć, ale nie wiemy jak - powiedziała bezradnie Bon.
Ciotka spojrzała na nas wzrokiem który sugerował, że wie coś na ten temat.
- Podobno Klaus porwał jakąś młodą dziewczynę, znaczy jego bracia Kol i Finn, podobno pochodzi z Mystic Falls - powiedziała na jednym oddechu po czym nabrała powietrza.
Spojrzałyśmy z Bonnie na siebie.
- Kim jest Klaus ciociu ? - wstrząsnęła lekko ręką cioci.
W jej oczach był okropliwy lęk, rozchyliła lekko usta po czym bezwładnie upadła na podłogę. Bonnie natychmiast rzuciła się na ziemie i lekko oklapywała ciocię po policzkach.
- Masz numer do Stefana ? - zapytała.
- Tak mam, dał mi w szpitalu.
- To dzwoń !
Nerwowo wyciągnęłam komórkę z kieszeni i wykręciłam numer do Stefana.
- Stefan odbierz...- powiedziałam cicho do słuchawki. Gdy tylko usłyszałam oddech w słuchawcę szybko powiedziałam :
- Wiem, gdzie jest Caroline !
- Kto mówi ?
- Elena
- Caroline ? gdzie ? gdzie jesteś ? - zapytał z denerwowany.
- W Nowym Orleanie, prawdopodobnie Caroline została tu przywieziona, przyjeżdżaj szybko.
- Nie ruszaj się z tam tond .
Odłożył słuchawkę. Razem z Bonnie próbowałyśmy ocucić Shellie.





__________________________________________________________________________________

Oczami Caroline :


Niechętnie ubrałam ubrania które dała mi Rebekah. Teraz wyglądałam jak członek ich szurniętej rodzinki. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się oglądać.
- Świetnie...porwana przez świrów...- usiadłam na łóżku, rozglądając się po pokoju. Do pokoju wszedł z pozoru miły dżentelmen - Elijah.
- Witaj Caroline - ukłonił mi się po czym podszedł wziął moją dłoń i ucałował. Usiadł obok mnie.
- Bardzo Ci w tym do twarzy - uśmiechnął się lekko.
- Zabawne...- powiedziałam ponuro.
- Chyba nie bardzo Ci się tu podoba - zauważył.
- Po prostu chce wrócić do domu, do najbliższych.
- Rozumiem - spojrzał na mnie.
- Nie, nie rozumiesz. - wstałam.
Twój braciszek więzi mnie tu bo jestem jego zabawką, a tymczasem ja nie mam ochoty
na jakieś głupie zabawy. Czy może ktoś mi w końcu wytłumaczyć co tu się dzieje ?! - powiedziałam zdenerwowana.
- Z tego co wiem, to Klaus chce wyrównać rachunki... - pokręcił głową. Elijah nie popierał decyzji swojego brata i nie rozumiał jego postepowania.
- aha...i dlatego musi porywać mnie ? niby co mam z tym wspólnego ? - nerwowo spacerowałam po pokoju.
- Damon zabił jego dziewczynę, a więc Klaus postanowił zemścić się na Damonie i porwać jego dziewczynę - wzruszył ramionami.
- To, że Damon robi głupie rzeczy wiem nie od dziś, ale twój brat się nie co pomylił.
Elijah spojrzał na mnie nie zrozumiale.
- NIE JESTEM DZIEWCZYNĄ DAMONA ! - krzyknęłam
- Nie jesteś ? - zapytał zdziwiony.
- A Czy wyglądam na kogoś kto był by z takim idiotą ?! - uniosłam ręcę lekko ku górze, byłam wściekła, że przez tego kretyna, mam kłopoty.
- Przepraszam Cię Caroline, ale.... - przerwałam mu.
- Ale Twój brat to drugi idiota ?! TAK WIEM !!!
Do pokoju weszła Rebekah . Przyglądnęła mi się.
- Ehm...wyglądasz w tym gorzej ode mnie - uśmiechnęła się złośliwe.
A teraz chodź, dziś czeka Cię nie zapomniany wieczór. - Pociągnęła mnie za nadgarstek i opuściłyśmy pokój, a z nami Elijah.

Czy przyjaciele uratują Caroline ? Co takiego ją czeka ? czy uniknie najgorszego ?



_____________________________________________________________________________

Od Autorki  :

Kolejny odcinek za nami : )
Mam nadzieje, że się podoba :)
Czekam na komentarze ! :*
Rebel.

piątek, 14 listopada 2014

#7 I Wszystko sprowadza się do jednego...

Oczami Stefana :

Rozmowa z Tylerem wyprowadziła mnie z równowagi, a w dodatku nie wyjaśniła zniknięcia Caroline.
Idąc przez parking zauważyłem uśmiechnięta Lexi opierającą się o sportowe auto :
- Lexi ? Co Ty tutaj robisz ? - zapytałem ciesząc się na jej widok, nie widzieliśmy się odkąd wyprowadziła się do Nowego Orleanu, od tego czasu minęło kilkaset lat, że trudno w to uwierzyć. Czułem, że coś jest nie tak. Wychowywaliśmy się w tym samym domu, jestem od Lexi starszy, dlatego to ja zająłem się nią, gdy straciła rodziców. Później, gdy dorosła zdecydowała się na samodzielne życie.
- Postanowiłam odwiedzić stare śmieci - rozpromieniła się.
Przez dłuższy czas pisaliśmy listy, ale nigdy w nich nie wspomniała o byciu wampirem, gdy przestała pisać byłem pewny, że odeszła. dlatego jest wizyta jest prawdziwym szokiem.
- Po tylu latach ? nie wspomniałaś nic o swoim nowym wcieleniu. Wiesz, świetnie wyglądasz jak na kilkaset lat - byłem zły, że nie wspomniała o tym skoro się przyjaźniliśmy.
- Miałam zadzwonić i powiedzieć : " Cześć Stefan, jestem krwiożerczą bestią, chociaż całe życie próbowałeś mnie przed tym chronić ? ", nie chciałam Cię martwić - westchnienia patrząc na mnie. 
- Teraz to nie ma znaczenia, wytłumacz mi jak to się stało ? Nigdy nie chciałem żebyś musiała przechodzić przez to co ja. Obiecałem twoim rodzicom, że do tego nie dopuszczę, zawiodłem ich i Ciebie - powiedziałem smutno spuszczając głowę w dół.
- Stefan, nie mogłeś nic zrobić, nie mogłeś cały czas trzymać mnie za rękę, wyjazd to była moja decyzja i to co się stało to też moja wina, nie chce żebyś się tym zadręczał. - pogłaskała mnie po ramieniu, po czym dodała :
- To stało się w dniu przyjazdu do Nowego Orleanu. Pewna sympatyczna czarownica o imieniu Shellia ostrzegła mnie przed tym miastem, powiedziała, że to miasto wampirów, którymi przewodzi pewien wampir, wykorzystuje on czarownice do swoich celów, dlatego nie mogą one z stamtąd uciec i są w niewoli. Jeszcze tego samego dnia próbowałam opuścić miasto, ale dwóch wampirów zaatakowało mnie na granicy. Później dopiero obudziłam się w jakiejś wielkiej posiadłości, gdzie poznałam przywódce. - Jej wyraz twarzy pokazywał jak dużo tam przeżyła i wycierpiała, znalazła się w tym wszystkim sama. Nie znałem Nowego Orleanu, ale Damon spędził tam połowę swojego życia.
- Pamiętasz, jak nazywał się ten przywódca ? - zapytałem zaciekawiony.
- Klaus Mikaelson. - jej głos zadrżał wypowiadając te słowa.
- Na pewno Damon coś o nim wie. W końcu spędził tam połowę swojego życia.
- Wspominał mi, że masz jakiś problem. - zaplotła ręce na wysokości klatki piersiowej i uniosła brew spoglądając na mnie i najwyraźniej oczekując wytłumaczenia.
- Caroline...została porwana. - powiedziałem przygnębiony i bezradny.
- Twoja nowa dziewczyna ? - Lexi uśmiechnęła się lekko, było widać w jej oku błysk, lubiła takie sprawy.
- Tak, dziewczyna - westchnąłem.
- Nie chwaliłeś się ! - szturchnęła mnie po koleżeńsku.
Spojrzałem na nią ironicznie, gdyż jej stwierdzenie było głupie, w końcu minęło sporo czasu od ostatniego spotkania.
- Chodźmy już - ruszyliśmy w stronę mojej posiadłości.


________________________________________________________________________________

Oczami Eleny :

Do 4 nad ranem siedziałyśmy nad księgami, ale nie znalazłyśmy niczego co mogłoby nam pomóc w odszukaniu Caroline.
- Może powinnyśmy skontaktować się z twoją ciotką ? - zaproponowałam upijając łyk ciepłej kawy.
- Shelli ? - Podniosła jedną brew patrząc na mnie w zamyśleniu po czym przygryzła dolną wargę i dodała :
- Może to rzeczywiście dobry pomysł, ciocia to nasza ostatnia deska ratunku - pokiwała lekko głową.
- Gdzie ona teraz mieszka ?
- w Nowym Orleanie.
- No to w drogę - wstałam energicznie z kanapy. Założyłyśmy kurtki i wpakowałyśmy się do starego rzęcha Bonnie i ruszyłyśmy w stronę Nowego Orleanu.

__________________________________________________________________________________

Oczami Caroline :

 Blond włosa siostra Klausa wepchnęła mnie do swojego pokoju, jedyne pomieszczenie które sporo różniło się od reszty. Na pierwszy rzut oka było widać, że to pokój dziewczęcy, nie typowo dziewczęcy, ale dziewczęcy. W pokoju panowała czerwień i czerń, trochę przerażająco jak na tak młodą dziewczynę, wszystko było dokładnie zaplanowane gdzie ma stać, cała przestrzeń była zapełniona, a pokój i tak wydawał się ogromny.
- Siadaj - powiedziała rozkazującym tonem i popchnęła mnie w stronę łóżka.
Podeszła do szafy która sięgała po sam sufit i zajmowała całą ścianę, otworzyła ją i zaczęła przebierać w ciuchach.
- Pokazując się z nami musisz jakoś wyglądać - odwróciła się do mnie i zmierzyła mnie pogardliwym wzrokiem.
- Pokazując się z wami ? - zmarszczyłam czoło.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć, zresztą zapytaj Klausa, jesteś teraz jego nową zabawką, on wie co z Tobą zrobi. - powiedziała obojętnie przebierając dalej w szafie i nie zwracając uwagi na mnie.
- Nie jestem niczyją zabawką, słyszysz ?! Nawet twojego głupiego brata ! Chce wrócić natychmiast do domu ! - Wstałam i zaczęłam krzyczeć. Rebecah zaraz znalazła się przy mnie.
- Klaus o tym zadecyduje, ale na twoim miejscu nie liczyłabym na to. Masz, włóż to i siedź tu dopóki tu nie wróce. - rzuciła we mnie jakimiś ubraniami, po czym dodała :
- Nie próbuj nawet kombinować, bo twoja przygoda szybko się skończy - syknęła złośliwie i zaraz znikła.
Usiadłam na łóżku, schowałam twarz w dłoniach cicho łkając, tak bardzo tęskniłam za Stefanem, mamą, Eleną i Bonnie. Bałam się co mnie czeka, czułam się całkiem sama.



Co ma wspólnego Klaus z przemianą Lexi i porwaniem Caroline ?
Czy Shellia będzie w stanie im pomóc ?

________________________________________________________________________________

Od Autorki :

Mam nadzieję, że się podobało :) Czekam na komentarze :)
Pozdrawiam
Rebel : *

wtorek, 11 listopada 2014

#6 Kim jest Klaus ?

Oczami Caroline :

Jego imię, ani nazwisko nic, a nic mi nie mówiło : Klaus Mikaelson - powtórzyłam w myślach.
Uśmiechnęłam się krzywo.
- Przepraszam, nie kojarzę
Po raz kolejny zaśmiał się wpatrując się we mnie.
- Za to ja znam Cię doskonale. - obuszkiem palca przejechał po moim policzku, lecz błyskawicznie odtrąciłam jego dłoń. Była tak przerażająco lodowata. Fakt, że widział o mnie więcej niż ja nie był dla mnie komfortowy. Nie miałam pojęcia po jakim gruncie stąpam.
- Nadal nie wyjaśniłeś mi co tu robię do cholery ! - byłam potwornie zła, ciekawość, strach zżerały mnie od środka, a on umiejętnie omijał moje pytania szerokim łukiem.
- Caroline, pozwól, że przedstawie Ci moją rodzinę. - złapał mnie za dłoń po czym lekkim i zwinnym ruchem ściągnął z łóżka tak, że wleciałam w jego ramiona, przez ułamek sekundy nasze twarze były blisko siebie, tak blisko, że czułam na skórze jego oddech. Odsunęłam się tak szybko jak było to możliwe, tym samym coraz bardziej zła, że mnie zbywał. Pociągnął mnie za sobą, krętymi, marmurowymi schodami zeszliśmy do wielkiego salonu, na prawdę wielkiego. W szeregu stało trzech mężczyzn różnej postury i różnego wzrostu oraz drobna blond włosa dziewczyna. Wyglądali na bardzo młodych. Klaus podprowadził mnie do nich.
- Caroline, oto moje rodzeństwo Elijah, Kol, Fin i Rebecah. - jako jedyny z nich Elijah ucałował moją dłoń, wydawał się na typowego dżentelmena, był przeciwieństwem Kola, który wydawał się zwykłym flirciarzem, nie wspominając o Rebecah która nie patrzyła na mnie ani trochę przyjaźniej, Fin nie ukazał żadnych emocji co do mojej osoby, najwyraźniej było mu wszystko jedno. Mimo tej całej szopki nadal nie znałam powodu dla którego się tam znajdowałam.
- Rebecah, zajmij się Proszę naszym gościem, ja i Kol mamy coś do załatwienia na mieście. Bądź miła. - Klaus posłał lekki uśmiech w jej kierunku. Gdy tylko wyszli popchnęła mnie w stronę schodów.
- Hej !, może trochę grzeczniej, co ?! - warknęłam, wiedziałam, że nie będzie łatwo.
- Wcale mi się nie podoba Twoja obecność tutaj, ale Klaus zawsze musi spełniać swoje zachcianki dlatego nie utrudniaj mi przebywania z Tobą. - Odpowiedziała szorstkim tonem i spojrzała na mnie lodowato. Stwierdziłam, że nie będę wchodzić w te dyskusje, ale dowiedziałam się za to, że jestem " zachcianką" Czy ja jestem do cholery jakąś rzeczą ? O co im wszystkim chodzi ?


_____________________________________________________________________________

Oczami Damona :

Gdy ukradkiem opuściłem już szpital zaszyłem się w swoim ukochanym fotelu przy kominku i " upijałem się " krwią ukradzioną ze szpitala. Usłyszałem otwierające się drzwi, nie odwracając się podjąłem rozmowę ;
- I co Stef ? Twoja Śliczsłodka się nie znalazła ? - zażartowałem, lecz nie uzyskałem odpowiedzi, co zdziwiło mnie bo czekałem na jakiś pocisk z jego strony. W pewnym momencie ktoś wyrwał mi torebkę z krwią z ręki. Podniosłem wzrok i ujrzałem blond dziewczynę uśmiechającą się złośliwie ( w naszym mieście zdecydowanie nie brakowało blondynek ) :
- Oo Lexi, jak miło Cię widzieć ! - powiedziałem sarkastycznie.
- Mi Ciebie też - odpowiedziała tym samym.
- Czym zasłużyłem sobie na tą wizytę ? - wyrwałem jej mój worek z krwią i upiłem łyk.
- Szukam Stefana, nie Ciebie dowcipnisiu - wywróciła oczami .
- Twój BBF jest na tę chwilę nie obecny, ale po sygnale możesz zostawić wiadomośc... BIPPPPPPP....- uśmiechnąłem się złośliwie.
- Gdzie jest Stefan ? - szturchnęła mnie nerwowo, nie przepadała jak większość za moimi żartami.
- A czy ja wyglądam jak jego niańka ? Umówiliście się na polowanie na wiewiórki ? Chyba będziesz musiała znaleźć kogoś na zastępstwo, bo Stefan jest dziś wyjątkowo zajęty. - założyłem ręce za głowę.
- Zajęty ? - uniosła jedną brew.
- Yep..
- Mógłbyś w końcu coś więcej powiedzieć ?!
- Zgubił blond barbie i jej szuka... - westchnąłem ciężko
- Wiesz gdzie może teraz być ?
- Nie, ale wczep mu czip to już go nie zgubisz - wywróciłem oczami. Po tym zdaniu Lexi wyszła.


_________________________________________________________________________________


Ps. Mam nadzieję, że się podoba :)
Dziś tylko dwie postacie :)
Czekam na komentarze ! :*
Rebel 

poniedziałek, 10 listopada 2014

#5 Nowe Poszlaki.

Oczami Damona :
W Posiadłości Salvatore :
Kiedy mój dobry braciszek wyszedł w poszukiwaniu swojej blond barbie, postanowiłem wykorzystać ten czas na mała kradzież worków krwi ze szpitala. Aczkolwiek nie była by to najgorsza zbrodnia jaką popełniłem. Miło było nakarmić się, nie musieć ganiać za jedzeniem. W szpitalu za to jest jedzenie na wynos i jesz ile chcesz, nie miałem poza tym nic lepszego do roboty. Nie pośpiesznie opuściłem mury posiadłości. Droga do szpitala wydawała się wieczna, ale dawno nie miałem okazji na spacer, już dawno zapomniałem jak to jest być człowiekiem, może nigdy do końca nim nie byłem ? zresztą…wracając do spaceru, który wreszcie się skończył. Gdy wszedłem do szpitala mój wzrok przykuła młoda, dość ładna dziewczyna, rozmawiała z lekarzem. Przyglądnąłem się jej uważnie, wydawała mi się taka znajoma, wydawało mi się, że kiedyś już ją widziałem, nie wiem, mieszkam w tym mieście tyle lat, więc to całkiem możliwe. Wzruszyłem ramionami w odpowiedzi sam do siebie, gdy nikt nie patrzył ukradkiem wślizgnąłem się do pomieszczenia z krwią, pobrałem parę worków, tak by starczyło na dzisiejszy wieczór. Wychodząc natchnąłem się na „znajomą” mi dziewczynę.
- Heej. – powiedziałem nieco niepewnie i spojrzałem na dziewczynę z lekkim uśmiechem.- A Ty co, przemycasz krew ? – zaśmiała się błyskotliwie, na prawdę błyskotliwie.
- Niee, jestem asystentem.. – powiedziałem pierwsze co przyszło mi do głowy.
- To w takim razie gdzie twój biały fartuszek ? Chyba, że asystenci teraz noszą kurki skórzane – uśmiechnęła się.
- A no widzisz…przy noszeniu tyle krwi się pobrudził, nie wypada żebym o tej porze chodził w stroju
Halloween
. – uśmiechnąłem się niepozornie.
- Trafna uwaga. Tak poza tym jestem Elena – wyciągnęła dłoń w moim kierunku, a ja wolną ręką próbowałem ją uścisnąć.
- Damon. – posłałem jej ciepły uśmiech.
- Elena ! idziesz ? – zawołał jakiś głos, po czym skierowałem wzrok w stronę głosu. Przy wyjściu stał jakiś chłopaczek, widać było, że jeszcze młody, więc zakładam, że to nie jej chłopak, a więc pewnie jest wolna. Ta kalkulacja nie zajęła mi zbyt długo.
- Wybacz, to mój brat Jeremy. Muszę już iść, ale mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. jej oczy rozpromieniły się niesamowitym blaskiem. Nie sądziłem, że ludzie biją takim pokładem energii, albo to Elena miała w sobie to coś co nikt inny.
- Do zobaczenia, Eleno. – Pomachałem jej.
 
 ————————————————————————————————————–
Oczami Eleny :
Damon…to imię skrywało w sobie tak wiele tajemnic, że miałam ochotę wszystkie je poznać. Nikt do tej pory nie zrobił na mnie tak ogromnego wrażenia. Wiem, że na pewno nie był asystentem, ale tak na prawdę mało mnie obchodziło co tam robił, samo spotkanie z nim było dziwnie niesamowite, wiem to brzmi tak przecząco, ale tak właśnie było.Przed szpitalem czekała na nas Jenna.
- Napędziliście mi dużo strachu oboje. Od teraz to ja was będę wozić do szkoły. Wskakujcie – powiedziała, gdy znaleźliśmy się obok auta.
- Muszę spotkać się z Bon w sprawię Caroline, obiecałam jej.
- nie ma sprawy, podwiozę Cię, musisz teraz na siebie uważać. – pogłaskała mnie po ramieniu po czym wsiadłam do auta. Od razu wyciągłam z kieszeni telefon i zatelefonowałam do Bonnie.
- Elena, jak dobrze, że to Ty, czekałam na Twój telefon. Już wszystko w porządku ? – powiedziała zatroskana- Tak, wyszłam ze szpitala. Jenna mnie do Ciebie podwiezie. – powiedziałam spokojnie
- To w takim razie do zobaczenia za chwilę -  powiedziała radośnie.
Przez całą drogę myślałam o facecie którego dzisiaj spotkałam. Jego imię, zapach, wzrok, to wszystko nie dawało mi spokoju. Widziałam, że muszę dowiedzieć się co skrywa Damon. Gdy wysiadłam z samochodu, Bonnie czekała na mnie już na  werandzie po czym mocno mnie przytuliła. Weszłyśmy do środka.
- Musimy przejrzeć wszystkie księgi. Może zaklęcie lokalizacji by pomogło odnaleźć nam Caroline, ale myślę, że warto przejrzeć wszystko. – wskazała na ogromną stertę książek, wiedziałam, że zajmie nam to całą noc. - To zabierajmy się do pracy – powiedziałam entuzjastycznie.
- Kawy czy herbaty ? – zapytała uśmiechając się do mnie.

————————————————————————————————————-
Oczami Caroline :
Obudziłam się, nie mogłam otworzyć oczu, światło tak strasznie raziło w oczy.  Miałam okropny sen, byłam w jakieś piwnicy w której ktoś mnie przetrzymywał.
Usiadłam na łóżku, próbowałam otworzyć oczy. Zaczełam przemacywać kieszenie z nadzieją znalezienia telefonu, lecz kieszenie okazały się puste. Po upływie czasu udało mi się odzyskać wzrok, lecz zaniepokoiło mnie to, że pokój w którym się znalazłam nie był mój, a więc czyj w takim razie ? . Rozejrzałam sie po pokoju, można w sumie powiedzieć, że to była jakaś komnata, była większa chyba o 5 razy od mojej, wystrój był taki staroświęcki, ale dodawał uroku temu pomieszczeniu, wszystko było takie dopasowane, każdy mały szczegół. Domyślałam się, że właściciel nie był jakimś studentem czy mało zarobkowym facetem. Moje przypuszczenia nie okazały się omylne, gdyż do pokoju zawitał mężczyzna o ciemnych włosach, z zarostem i brązowymi oczami, jego strój dokładnie opisywał wystój domu. Podszedł do mojego łóżka i usiadł obok mnie. Poczułam się nieco skrępowana jego bliskością, bo tak na prawdę nie wiem co tu tak właściwie robiłam. Spojrzałam na niego zdezorientowana oczekując odpowiedzi.
- Witaj Caroline, w moich skromnych progach. – uśmiechnął się zawadiacko. – Czy wszystkich obcych witasz w ten sposób w swoim domu ? – zapytałam z ironią w głosie, a on się zaśmiał, jego reakcja sprawiła, że byłam jeszcze bardziej poirytowana.
- Może uświadomisz mnie czym sobie zasłużyłam by być tutaj ? to jakiś zaszczyt ? Wygrałam dwutygodniowy pobyt z porywaczem ? czy może chcesz wymusić okup od mojej rodziny? w co wątpię bo widzę, że pieniędzy Ci nie brakuje. Moja mama jest policjantką, więc jak tylko Cię znajdzie skopie Ci tyłek. – warknęłam. Byłam potwornie zła, a na dodatek obolała.
- Pod warunkiem, że Twoja matka jest tak ostra jak Ty. – uśmiechnął się zadziornie. Jak ja nienawidzę takich facetów, którzy myślą, że są Bóg wie kim, myślał, że polece na tanią bajerkę.
- Wiesz co ? żałosny jesteś ! Na dodatek zajmie się Tobą mój chłopak i…
Chciałam dokończyć, ale nagle mi przerwał.- Uważasz, że mam się bać Stefana Salvatore ? Nie dość, że zadziorna to jeszcze zabawna – zaśmiał się jeszcze głośniej niż dotychczas.
- Gdzie są moje maniery gdybym się nie przedstawił.
Klaus, Klaus Mikaelson .


Znamy porywacza, ale wciąż nie znamy jego motywu. Do czego zmierza Klaus ? i co skrywa ?

—————————————————————————————————————
Ps. Przepraszam was, że tak długo, ale szkoła i nauka i matura, jestem padnięta i nie miałam czasu, postaram się nie robić tak długich przerw i mam nadzieje, że mnie zrozumiecie. Oby wam się spodobało. Czekam na komentarze co o tym sądzicie :)

#4 Kontynuacja...

W posiadłości Salvatore :
Oczami Stefana :
- Wiesz gdzie mogę go znaleźć ? – Zapytałem, cała sytuacja była dla mnie zagadkowa, nie miałem pojęcia co Caroline robiła tego wieczoru z Lockwood’em i czemu mnie okłamała lub w najgorszym wypadku jest to głupia zagrywka Damon. Jedyne co wiedziałem to to, że muszę sprawdzić wszystkie możliwości, nawet te podsunięte przez Damona. W tym czasie nie zawahałem się nad niczym, byłem świadomy, że liczy się czas i życie Caroline.
- Trening ze starym Gilbertem. Nie dziękuj – Damon nalał sobie do szklanki whisky i podniósł szklankę ku górze na znak toastu i upił ogromny łyk.
Zmierzyłem do wyjścia, kiedy odwróciłem się jeszcze i spojrzałem ze zdziwieniem na Damona :
- Skąd Ty to wszystko wiesz ?
- Nawet nie wiesz bracie, jakie może być interesujące śledzenie życia tych zwykłych, szarych ludzi. – uniósł kącik ust w uśmiechu.
- Jasne..- powiedziałem, nie mając zamiaru skupiać się teraz na osobie mojego brata. Wyszedłem, udałem się do miejscowego liceum, do którego uczęszczały wszystkie dzieciaki w mieście. Nie zajęło mi długo szukanie Tylera, gdyż od razu zauważyłem go na boisku szkolnym, nie zwlekałem z podjęciem rozmowy. W wampirzym odruchu zaciągnąłem Tylera do zaułku w którym nikt by nas nie napotkał.
- Gdzie jest Caroline ? – przycisnąłem go do ściany unosząc za koszulkę.
- Hej hej…spokojnie…- Tyler uniósł ręce lekko do góry na wysokości ramion.
Puściłem go po czym upadł na ziemie. Jak na koszykarza nie zgrabnie podniósł się z podłoża.Przyjrzał mi się uważnie :
- Stefan Salvatore ? – zapytał nie do końca przekonany.
- nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Widziałeś się z nią wczoraj prawda ? więc teraz powiedz mi gdzie ona jest albo połamię Ci obie nogi i już nigdy nie popiszesz się swoim dwutaktem. – w moim głosie brzmiała desperacja, rozdrażnienie, złość.
- To prawda, widziałem się wczoraj z Caroline. Może gadaliśmy godzinę, a potem wyszła, poszła do domu, a ja zostałem. Tyle. Ale co z nią ? -zmarszczył lekko czoło, oczekując odpowiedzi.
- Nie wróciła od wczoraj do domu, a Ty jesteś ostatnią osobą która ją widziała – powiedziałem mocno ostatnie słowa i popchnąłem go na mur. Całej dyskusji przyglądał się trener Gilbert.
- Słyszałem o zaginięciu Caroline, moją żona i jej matka już się tym zajmują. Stefan, jeśli chcesz pomóc, nie prowadź śledztwa na własną rękę, to może być niebezpieczne, nie powinieneś się narażać. – powiedział, wtrącając się do rozmowy.
—————————————————————————————————————-
W Szpitalu :
Oczami Eleny :
Leżenie w szpitalu było dla mnie męką zwłaszcza w czasie, kiedy zaginęła Caroline. Cała ta sprawa mnie zaniepokoiła, nie miałam pomysłu gdzie jej szukać, kogo zapytać.
Leżąc i rozmyślając nad zniknięciem przyjaciół zaczął dzwonić mój telefon, sięgnęłam ręką do półki na której leżał i odebrałam.
- Hej Elena, tu Bonnie, słyszałam o Caroline, dzwoniła do mnie jej mama, była strasznie przejęta jej zniknięciem, prosiła mnie o pomoc w jej znalezieniu. Myślę, że mogłabym czegoś poszukać w księgach, ale potrzebuje twojej pomocy, możesz do mnie wpaść ? – Bonnie była tak samo wszystkim poruszona, zresztą wszyscy byliśmy, wszyscy kochaliśmy tą blond wariatkę, którą była Caroline.
- Jestem jeszcze w szpitalu, ale myślę, że mnie dzisiaj wypiszą. Odezwę się do Ciebie jak tylko mnie  stąd wypuszczą. – powiedziałam to tak jak by to nie było nic wielkiego.
- W Szpitalu ?! Elena co się dzieje ?! – zapytała zdenerwowana.
- To nic takiego Bonn, ja i Jeremy mieliśmy wypadek w drodze do szkoły, jesteśmy cali, nie martw się, oddzwonię do Ciebie. Cześć.
Rozłączyłam się, odłożyłam telefon na półkę zabierając głęboki oddech. W tym momencie to mojej sali szpitalnej wszedł nauczyciel historii.
- Witaj Eleno, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. – powiedział nieśmiało.
- Panie Saltzman to miło widzieć tutaj Pana. – uśmiechnęłam się pogodnie do nauczyciela. Alaric Saltzman nie tylko był nauczycielem historii w liceum, ale przyjacielem uczniów, jako jedyny starał się nas zrozumieć i nam pomagał, jak tylko mógł, to on stawał po naszej stronie jako jedyny.
- Dowiedziałem się od twojej ciotki, że Ty i Jeremy mieliście wypadek, chciałem zobaczyć jak się czujecie. Myślę Eleno, że za wiele obowiązków na siebie bierzesz i to Cię przerasta. Rozumiem, że Ci trudno, ale musisz na chwile zwolnić i pomyśleć o sobie.. – w jego oczach było coś niesamowitego, ten błysk współczucia i zrozumienia, chęć pomocy. Widziałam, że się przejmował tym co się stało, nie chciałam, żeby aż tak martwił się moimi problemami.
- Ale to na prawdę nic takiego, po prostu jakieś zwierze rzuciło mi się pod koła, to wszystko – na słowo „zwierze” wyraz twarzy Pana Saltzmana zmienił się na wyraz pewien obawy jakby miał pojęcie o czym mówię, jakby się czegoś bał, w tym momencie nie wiedziałam co ukrywa przed nami i co wie.
——————————————————————————————————-
Oczami Caroline :
Czułam pulsujący ból w głowie, czułam jak boli mnie każdy fragment mojego ciała. Otworzyłam powoli oczy, widziałam tylko głuchą ciemność, nie byłam pewna czy straciłam wzrok czy zostałam zamknięta w ciemnym pomieszczeniu. Wilgoć i chłód wskazywały na drugą opcje. Nie wiedziałam co się stało, że znalazłam się w tak paskudnym miejscu całkiem sama. Próbowałam przywrócić ostatnie wydarzenia i przypomniałam sobie, że ostatnie co pamiętam to to, że opuszczałam Mystic Gril, a potem wielki ból zadany mi w głowie i nic więcej, a teraz jestem tutaj. Byłam strasznie słaba, dotykając dłonią po głowie poczułam stróżki krwi spływające mi po skroniach, musiałam bardzo mocno oberwać, nie miałam siły wstać, nie widziałam jak uciec i się uwolnić, nie wiedziałam kto chciał zrobić mi krzywdę. Przez uderzenie w głowę, mój wzrok był bardzo słaby i nie wyraźny, zobaczyłam w pewnej oddali światło, a nim jakąś męską sylwetkę ( przypuszczając po konturach ) nie widziałam dokładnie tej osoby. Usłyszałam ciche : ” Caroline..”, później mężczyzna ( prawdopodobnie ) zbliżył się do mnie, nie widziałam jego twarzy, widziałam wszystko rozmazane, a na dodatek nie było zbyt jasno. Poczułam jak coś wstrzykuje mi w rękę. Ostatnie słowa jakie usłyszałam to :
” Zdrzemnij się jeszcze…ślicznotko”…i zapadłam w sen.

Jeśli nie Tyler, to kto mógł dopuścić się tej zbrodni ? Kto może być głównym podejrzanym ?

——————————————————————————————-
Ps. Zmieniłam trochę formę opowiadania, ale mam nadzieję, że wam się spodoba :) Czekam na wasze komentarze o które bardzo proszę ! zostawcie po sobie ten mały ślad, będę bardzo szczęśliwa i wdzięczna. Odwdzięczę się komentarzem na waszych blogach ! Piszcie jak wam się podoba :)

#3 Poszukiwania Caroline

Stefan nerwowo zaczął spacerować, miał nadzieję, że Elena będzie miała dobrą wiadomość w sprawie Caroline. Czuł się winny za jej zniknięcie. Wiedział, że straci uznanie w oczach matki swojej dziewczyny, że nie przypilnował, żeby wróciła do domu,
że pozostawił ją i pozwolił by stała jej się krzywda.
- Sprawdzałeś już wszędzie ?  pytałeś innych ? – po kilku minutach milczenia, odezwała się Elena.
- Jesteś pierwszą osobą z którą się skontaktowałem, Caro wskazała na Ciebie, dlatego byłem pewny, że po spotkaniu z Tobą wszystko się wyjaśni. – w jego głosie było słychać zmartwienie i wielką obawę.
- Ja…na prawdę nie wiem czemu Caroline powiedziała, że spotyka się ze mną, może chciała zrobić mi niespodziankę….nie…wątpię…ona zawsze mnie uprzedza za nim do mnie wpadnie, może po prostu  spotkała się z kimś innym…a ja miałam być tylko przykrywką ? – spojrzała na niego unosząc jedną brew w zastanowieniu.
- z kimś innym ? nie, nie wierze. Musiało się coś stać, a ja zrobię wszystko by się dowiedzieć co . Zostawię Ci mój numer na wszelki wypadek gdybyś się czegoś dowiedziała albo potrzebowała czegoś. – Stefan wyciągnął z kieszeni długopis i mała karteczkę na której zapisał numer po czym wręczył Elenie.
- Dziękuje, dam znać jak tylko coś będę wiedziała. Uważaj na siebie Stefan i miło było Cię poznać. – uśmiechnęła się przyjaźnie do chłopaka.
- Wracaj do zdrowia, Eleno – wypowiadając ostatnie słowa opuścił szpital.
——————————————————————————————————–
W posiadłości Salvatorów :
- Proszę, Proszę, Proszę….kogo tu mamy ? – uśmiechnął się ironicznie, złośliwy brat Stefana – Damon.
- Damon…cóż za miły widok zobaczyć Cię w domu… – odpowiedział ironicznie Stefan.
Damon i Stefan byli braćmi, bardzo związanymi ze sobą, ale różniły ich charaktery. To Stefan był tym spokojnym, dobrym chłopakiem, a Damon zawsze przysparzał kłopotów i problemów. Mimo swoich złośliwości wobec siebie byli ze sobą zżyci.
- Pomyślałem sobie, że chętnie zobaczę jak męczysz się pijąc krew z wiewiórek…powinieneś z tym skończyć stary i spróbować czegoś lepszego – Damon pchnął w stronę Stefana rudowłosą dziewczynę, z jej szyji spływały stróżki krwi.
- Wracasz po to bym musiał kolejny raz po Tobie sprzątać ? – spytał Stefan po czym popatrzył w oczy dziewczyny i powiedział :
- Uciekniesz teraz stąd jak najdalej, nigdy tutaj nie wrócisz i zapomnisz co się wydarzyło. – Stefan puścił dziewczynę, a ona natychmiast uciekła.
- Jak zwykle zabierasz całą frajdę…cały Stefan – Damon teatralnie wywrócił oczami, po czym zasiadł w swoim ulubionym, skórzanym w fotelu i nalał ukochanej whisky. Stefan bez słowa udał się do biblioteczki w ich salonie, był to wielki regał na całą ścian na której znajdowały się różne stare księgi. Stefan zaczął zachłannie czegoś szukać.
- Widzę bracie, że zamiast korzystać z byciem wampirem, wolisz pogrążać się w lekturach…to jest dobre dla ludzi… – upił kolejnego łyka rozsiadając się w fotelu.
Stefan ignorował uwagi Damon, był zbyt zajęty szukaniem poszlak w poszukiwaniu Caroline.
- Okeej…rozumiem, że nie masz ochoty ze mną rozmawiać. Stefan ja wiem, że to bycie wampirem w ogóle Cię nie kręci, ale stało się….i… – Damon podszedł do Stefana stojącego przy regale i zauważył, że przegląda stare księgi czarownic.
- Od kiedy interesuje Cię „Czary mary” ? – zakpił upijając ostatniego łyka.
- Od kiedy zaginęła Caroline…- w końcu wycedził przez zęby Stefan.
- O uuu…nie przypilnowałeś swojej blond piękności…przykro mi Stefan, ale z dziewczynami trzeba krótko – uśmiechnął się złośliwie po czym ruszył do barku po kolejną dawkę. Stefan w wampirzym tempie zatrzymał brata, mocno chwytając go za ramię.
- Powiedz, co jej zrobiłeś ? – zapytał złowieszczo.
- Stary, myślisz, że mnie kręcą laski takie jak Ciebie ?Wyluzuj…nie tknąłem twojej barbie….-  wyszarpnął się z uścisku Stefana.
- Zginęła wczoraj wieczorem, kiedy się z nią pożegnałem…
- Wczoraj ? Widziałem ją w Mystic Grill, świetnie bawiła się z jakiś mężczyzna. – wzruszył ramionami.
- z kim ? – Stefan nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał.
- Tyler lockwood, miejscowy mięśniak z drużyny koszykarskiej.
Czy to Tyler stoi za zniknięciem Caroline ?


——————————————————————————————————
PS. przepraszam, że słabe, ale potrzebuje czasu i waszej cierpliwości :)
czekam na wasze komentarze które pomogą mi ulepszyć bloga :)
Pozdrawiam
Rebel